Nikt się specjalnie nie zastanawiał, jakie osobiste korzyści odnosi ekonomista z tej wydawałoby się bezinteresownej pomocy. Dopiero gdy inwestycje kończyły się wysokimi stratami, wszyscy się budzili, biegli do prokuratury i narzekali, że nie dostarczono im na czas właściwych danych finansowych. Przedtem to im jakoś nie przeszkadzało. Wystarczała wiara w dobre intencje.
Tej samej potrzeby zaufania doświadczamy w skali całej gospodarki. Platforma Obywatelska, która doszła do władzy jako partia liberalna, zapowiada konieczność podniesienia obciążeń podatkowych. Ona jedna kładła tak duży nacisk na sprawy gospodarki po to, by po trzech latach rządów, w momencie gdy koniunktura zaczyna się rozpędzać, zamiast reform i usprawniania mechanizmów rynkowych mówić o dławieniu przedsiębiorczości.
Dla wielu jest to szok. Ale nie mają alternatywy, bo na scenie politycznej pozostały już tylko partie o lewicowych poglądach. Różnią się tylko tym, że SLD przyznaje się do tych socjalistycznych idei, a PiS i PSL – choć uważane za partie prawicy (niektórzy o PiS mówią, że nawet skrajnej) – reprezentują poglądy gospodarcze bliskie tym dominującym w czasach Gierka.
Lekcja jest jedna – czy w życiu prywatnym, czy społecznym nie wierzmy nikomu tylko dlatego, że ładnie się wypowiada i obiecuje kokosy. Trzeba żądać dowodów, umów i wszystkiego, co może zabezpieczyć interesy nasze i całej gospodarki.