[b]Rz: Sensację wzbudziła wypowiedź kolekcjonera z Paryża Piotra Dmochowskiego, że [link=http://www.rp.pl/artykul/181797,494838-Kiedy-Sotheby-s-wejdzie-do-Polski.html]dom aukcyjny Sotheby's wejdzie do Polski[/link]. Bulwersuje to krajowych antykwariuszy. Pana zdaniem jest to możliwe?[/b]
[b]Rafał Kamecki:[/b] Dom Aukcyjny Sotheby's przynajmniej raz w miesiącu odnotowuje na aukcji obrót ok. 20 – 30 milionów euro. Tyle wynosi roczny obrót całego naszego rynku aukcyjnego! Aukcje w Sotheby’s odbywają się nawet co kilka dni, w różnych częściach świata. Co więcej, pojedyncze aukcje z obrotem kilkaset milionów euro także nie są wyjątkiem.
Czy możliwe jest wejście do Polski dużych światowych domów aukcyjnych? W istocie rzeczy pytamy, czy możliwy jest rozwój krajowego rynku kolekcjonerskiego i inwestowania w sztukę. Hamulcem w rozwoju są zdecydowanie niższe ceny poloników w porównaniu z przeciętnymi cenami średniej klasy artystów światowych. Wyceny odzwierciedlają poziom zamożności naszego społeczeństwa. U nas najdroższe dzieło sztuki to sprzedany w grudniu 2000 roku za 2,13 mln zł obraz „Rozbitek” Henryka Siemiradzkiego. W 2005 roku za 1,3 mln zł rekordowo sprzedano rzeźbę Antonio Canovy. Jak widać, od dziesięciu lat nikt nie poprawił tego wyniku!
[b]Optymizm budzi fakt, że gdziekolwiek na światowych aukcjach pojawią się polonika, to cena ich sprzedaży jest istotnie wyższa od wywoławczej.[/b]
Miejmy nadzieję, że kierownictwa zachodnich firm aukcyjnych widzą tę zasobność i motywację naszych prywatnych kolekcjonerów. Ale czy w związku z tym zachodnie firmy wejdą do Polski? Nie! Dzięki Internetowi firmy te mogą z powodzeniem handlować polonikami w dowolnym punkcie świata, gdzie już mają swoje siedziby. Niedawno w Londynie firma Sotheby's sprzedała obrazy polskich artystów, np. Czachórskiego, Wyspiańskiego, Fałata, Tetmajera. Z równym powodzeniem te same obrazy mogli sprzedać w swojej siedzibie np. w Nowym Jorku. Polscy klienci licytujący przez telefon nie odczują różnicy.