Rafał Kamecki. Rozmowa o obrazach. Ceny obrazów.

Na Zachodzie dzieła sztuki sprzedają się, kiedy mają dobrą, to znaczy wysoką cenę - mówi Rafał Kamecki z portalu artinfo.pl

Publikacja: 02.09.2010 02:30

Rafał Kamecki. Rozmowa o obrazach. Ceny obrazów.

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

[b]Rz: Sensację wzbudziła wypowiedź kolekcjonera z Paryża Piotra Dmochowskiego, że [link=http://www.rp.pl/artykul/181797,494838-Kiedy-Sotheby-s-wejdzie-do-Polski.html]dom aukcyjny Sotheby's wejdzie do Polski[/link]. Bulwersuje to krajowych antykwariuszy. Pana zdaniem jest to możliwe?[/b]

[b]Rafał Kamecki:[/b] Dom Aukcyjny Sotheby's przynajmniej raz w miesiącu odnotowuje na aukcji obrót ok. 20 – 30 milionów euro. Tyle wynosi roczny obrót całego naszego rynku aukcyjnego! Aukcje w Sotheby’s odbywają się nawet co kilka dni, w różnych częściach świata. Co więcej, pojedyncze aukcje z obrotem kilkaset milionów euro także nie są wyjątkiem.

Czy możliwe jest wejście do Polski dużych światowych domów aukcyjnych? W istocie rzeczy pytamy, czy możliwy jest rozwój krajowego rynku kolekcjonerskiego i inwestowania w sztukę. Hamulcem w rozwoju są zdecydowanie niższe ceny poloników w porównaniu z przeciętnymi cenami średniej klasy artystów światowych. Wyceny odzwierciedlają poziom zamożności naszego społeczeństwa. U nas najdroższe dzieło sztuki to sprzedany w grudniu 2000 roku za 2,13 mln zł obraz „Rozbitek” Henryka Siemiradzkiego. W 2005 roku za 1,3 mln zł rekordowo sprzedano rzeźbę Antonio Canovy. Jak widać, od dziesięciu lat nikt nie poprawił tego wyniku!

[b]Optymizm budzi fakt, że gdziekolwiek na światowych aukcjach pojawią się polonika, to cena ich sprzedaży jest istotnie wyższa od wywoławczej.[/b]

Miejmy nadzieję, że kierownictwa zachodnich firm aukcyjnych widzą tę zasobność i motywację naszych prywatnych kolekcjonerów. Ale czy w związku z tym zachodnie firmy wejdą do Polski? Nie! Dzięki Internetowi firmy te mogą z powodzeniem handlować polonikami w dowolnym punkcie świata, gdzie już mają swoje siedziby. Niedawno w Londynie firma Sotheby's sprzedała obrazy polskich artystów, np. Czachórskiego, Wyspiańskiego, Fałata, Tetmajera. Z równym powodzeniem te same obrazy mogli sprzedać w swojej siedzibie np. w Nowym Jorku. Polscy klienci licytujący przez telefon nie odczują różnicy.

Zachodnie domy aukcyjne nie muszą inwestować bezpośrednio w Polsce. U siebie mogą zarobić te same pieniądze bez ryzyka. Wysokie ryzyko wynika m.in. z faktu, że Polacy kupują tylko polonika, a podaż w tym zakresie jest niska. Sotheby's przed londyńską aukcją poloników zwróciła się do artinfo.pl i u nas wykupiła reklamę tej aukcji. To dowód, jak ważny jest Internet. Pozwala na dotarcie do każdego kolekcjonera, w dowolnym zakątku świata.

[b]Gdyby w Polsce powstał oddział ważnego domu aukcyjnego, byłoby to zagrożenie dla rodzimych firm.[/b]

Zdecydowanie tak, ponieważ klienci byliby bardziej skłonni kupować przede wszystkim lub wyłącznie w zachodniej firmie z uwagi na jej międzynarodową renomę i legendę. Oczywiście przy założeniu, że oferta aukcyjna byłaby na odpowiednim poziomie. To z pewnością zagwarantowaliby sami dostawcy, którzy podobnie jak na całym świecie, chętniej wstawiają obiekty tym największym graczom. Tak się stało np. we Francji, gdzie Sotheby's i Christie's obecne są od paru lat. Właściciele tam właśnie oferują swoje przedmioty, w tym najlepsze obiekty. Pomijają w ten sposób lokalne domy aukcyjne. Co więcej, z przyczyn podatkowych, obiekty te często sprzedawane są w Londynie, a nie we Francji.

[b]Spotkałem się z opinią, że zachodni kolekcjonerzy lub inwestorzy nie kupują polskiej sztuki z uwagi na jej niskie ceny. Wyraźnie niższe od zachodniej sztuki o porównywalnym poziomie artystycznym.[/b]

Zdarza się, że zachodni kolekcjoner przyjeżdża do Polski i gotowy jest kupić nawet cały cykl prac współczesnego polskiego artysty. Kiedy jednak dowiaduje się, jaka jest cena, to ta niska cena odstrasza! To brzmi paradoksalnie, ale zachodni kolekcjoner lub inwestor nie może mieć w zbiorze obiektów rażąco tanich, ponieważ na dojrzałym rynku sztuki miarą wartości dzieła jest jego wysoka cena. Niska cena to przeszkoda! Zachodni kolekcjoner nie zna specyfiki młodego polskiego rynku. Kiedy poznaje ceny polskich dzieł, to może uznać, że one nie są wcale takie dobre, skoro są tak tanie... Na Zachodzie dzieła sztuki sprzedają się, kiedy mają dobrą, to znaczy wysoką cenę. Oczywiście mówimy o tym mechanizmie rynkowym w koniecznym skrócie.

Nasi marszandzi nie mogą nagle wystawić polskich dzieł ze światowymi cenami. Przy dzisiejszym przepływie informacji zachodni klient natychmiast dowie się, że równorzędne dzieło w Polsce kosztuje zdecydowanie mniej.

Sytuację tę widać jak na dłoni przy okazji targów zagranicznych. Polscy wystawcy, których i tak jest mało, odbiegają cenowo ze swoją ofertą. Najlepsi starają się różnicować ofertę polską i zagraniczną, przywożą obiekty praktycznie niedostępne na polskim rynku, wówczas wyższa cena ma swoje uzasadnienie.

[b]Polscy artyści współcześni są nieznani w świecie.[/b]

W Polsce nie myśli się o wydawaniu obcojęzycznych albumów, nie organizuje się w świecie wystaw polskiej sztuki. Krajowi marszandzi nie wystawiają się na światowych targach, bo ich na to nie stać. Wyjątek to dosłownie kilka galerii, w tym Galeria Starmach i Galeria Fundacji Foksal, które od lat dopuszczane są do udziału w najsilniejszej imprezie targowej, czyli Art Basel w Bazylei.

[wyimek][b]54 tys. euro[/b] zapłacono na aukcji za obraz o wycenie 20–26 tys. euro. Jego licytację rozpoczęto dla zachęty od 15 tys. euro[/wyimek]

[b]Brak u nas powszechnej edukacji na temat, czym jest rynek sztuki, inwestowanie.[/b]

Zachęcam do korzystania z polskich baz notowań aukcyjnych oraz do wykupienia abonamentu na ArtPrice.com. To znakomita inwestycja w siebie. Najprostszy abonament ArtPrice kosztuje ok. 180 euro na rok. Umożliwia to poznawanie cen na światowych rynkach, w tym wyszukiwanie poloników. Pozwoli to kolekcjonerowi ustrzec się przed nietrafnymi zakupami, gdy chodzi o ceny.

Dla edukacji i relaksu warto prywatnie jeździć na światowe targi sztuki. Odwiedzanie takich targów to styl życia zamożnych obywateli na świecie. Przykładowo warto odwiedzać targi FIAC w Paryżu, jeździć do Madrytu na ARCO, na Art Forum w Berlinie czy Frieze w Londynie. Targi Art Basel w tym roku w ciągu pięciu dni odwiedziło blisko 60 tys. osób. My też mamy w kraju targi sztuki. Mają świetną oprawę, pod koniec roku odbywają się w Arkadach Zamku Królewskiego. Na razie odwiedza je nie więcej niż 3000 osób. To duże wyzwanie dla organizatorów.

[b]Jak wygląda kondycja krajowego rynku?[/b]

Mamy dużo aukcji, rocznie odbywa się ich ponad 120, w tym także bibliofilskie i charytatywne. W zeszłym roku na polskich aukcjach wystawiono ok. 24 tysiące obiektów. Sprzedało się prawie 10 tysięcy z nich.

W pierwszej połowie tego roku sprzedaż zbliżyła się do 6 tysięcy obiektów, z ogólnej liczby prawie 15 tys. wystawionych na aukcję. To dużo. Nie tak dawno, bo w 2007 roku, takim wynikiem zamknął się cały rok. A nawet gorzej, bo sprzedaż nie osiągnęła 4 tysięcy obiektów. Tak więc wyniki z pierwszego półrocza są optymistyczne.

[b]Niedawno po raz kolejny bezpośrednio na zachodniej aukcji kupował pan na zlecenie krajowych kolekcjonerów.[/b]

Oferujemy taką usługę, choć za granicą nie jest łatwo licytować, a tym bardziej kupić. Niektórych naszych zleceniodawców zaskoczyły wysokie opłaty organizacyjne obowiązujące na zachodnich aukcjach. Na przykład we Francji lub w Anglii do wylicytowanej ceny klient musi dopłacić nawet 30 – 35 proc. Na to składa się opłata organizacyjna rzędu 20 – 25 proc. (w Polsce między 5 a 15 proc.) oraz podatki VAT lub importowy 5,5 proc. dla przedmiotów spoza UE. Do tego należy uwzględnić opłatę za sprowadzenie do kraju i ubezpieczenie podczas transportu.

[b]Są też miłe zaskoczenia. [/b]

Miłym zaskoczeniem dla naszych klientów jest zawsze fakt, że w świecie licytacja rozpoczyna się od wyjątkowo niskich cen wywoławczych. Dom aukcyjny ustala estymacje wartości obiektu, czyli widełki cenowe, po czym licytacja rozpoczyna się od kwoty o 30 – 40 proc. niższej niż dolna granica tej wyceny. To dodatkowo zachęca do udziału w licytacji.

Na przykład na ostatniej aukcji we Francji najdroższy był obraz Mane Katza.

Jego estymację ustalono na 20 – 26 tys. euro, ale licytowanie dla zachęty rozpoczęto od 15 tys. euro. Licytowało ok. 6 – 7 osób, obraz sprzedano ostatecznie za 54 tys. euro.

[b]Za granicą jest to ogólnie przyjęty sposób wciągania klientów do licytacji. [/b]

W Polsce domy aukcyjne nie mają odwagi przestawić się na ten system. Często słusznie uważają, że nawet przy niższej cenie wywoławczej, na sali będzie i tak tylko jeden klient. Nie będzie więc licytacji.

Do wakacyjnej aukcji Boisgirard w Paryżu zebraliśmy ponad 50 zleceń od krajowych kolekcjonerów. To więcej niż mamy zleceń zakupów na aukcjach w Polsce. W kraju średnio jest to ok. 20 zleceń, a przy dobrych aukcjach nawet 30. Paryskie zlecenia dotyczyły dzieł w cenie ok. 100 tys. euro. Kupiliśmy obrazy tylko za 20 tys. euro, bo zostaliśmy przelicytowani. Gdzie licytuje cały świat, nie można być pewnym wygranej.

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181797.html]Czytaj więcej o kolekcjonowaniu sztuki[/link][/b]

[b]Rz: Sensację wzbudziła wypowiedź kolekcjonera z Paryża Piotra Dmochowskiego, że [link=http://www.rp.pl/artykul/181797,494838-Kiedy-Sotheby-s-wejdzie-do-Polski.html]dom aukcyjny Sotheby's wejdzie do Polski[/link]. Bulwersuje to krajowych antykwariuszy. Pana zdaniem jest to możliwe?[/b]

[b]Rafał Kamecki:[/b] Dom Aukcyjny Sotheby's przynajmniej raz w miesiącu odnotowuje na aukcji obrót ok. 20 – 30 milionów euro. Tyle wynosi roczny obrót całego naszego rynku aukcyjnego! Aukcje w Sotheby’s odbywają się nawet co kilka dni, w różnych częściach świata. Co więcej, pojedyncze aukcje z obrotem kilkaset milionów euro także nie są wyjątkiem.

Pozostało 93% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy