Kredyty walutowe - ograniczona dostępność

Niższe oprocentowanie, ale za cenę ryzyka kursowego. Instytucje nadzoru nie chcą, by klienci ryzykowali

Aktualizacja: 06.10.2010 10:05 Publikacja: 06.10.2010 08:21

Kredyty walutowe - ograniczona dostępność

Foto: Fotorzepa, Dariusz Majgier DM Dariusz Majgier

Już od kilku lat instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo sektora finansowego wymuszają na bankach ostrożniejsze podejście do udzielania kredytów walutowych. Pierwsze ograniczenia pojawiły się w rekomendacji S, przyjętej jeszcze przez Komisję Nadzoru Bankowego.

Zaleca ona bankom, by w pierwszej kolejności proponowały klientom kredyt w złotych. Narzuca też bardziej restrykcyjne zasady obliczania zdolności kredytowej osób zadłużających się w walutach. Aby pożyczyć np. równowartość 100 tys. zł w euro lub frankach, trzeba mieć zdolność kredytową wystarczającą do zaciągnięcia kredytu złotowego na kwotę o 20 proc. wyższą (czyli w tym przykładzie 120 tys. zł).

Zasady te obowiązują od lipca 2006 r. Ich skuteczność okazała się jednak niewystarczająca. Wprawdzie przepis nakazywał, by o kredyt walutowy było trudniej niż o złotowy, ale nie zapobiegał sytuacji, gdy i jeden, i drugi był zbyt łatwo dostępny.

Zmieniła to dopiero rekomendacja T, uniemożliwiająca bankom zbyt swobodne podejście do wyliczania zdolności kredytowej. Dokument ten wprowadził zasadę, że miesięczne obciążenie kredytobiorcy na rzecz banków nie może przekraczać połowy jego dochodów. Tylko w przypadku osób o wyższych dochodach podniesiono próg do 65 proc. dochodów.

[wyimek][b]20 proc.[/b] to minimalny wkład własny wymagany od zaciągających kredyty walutowe[/wyimek]

Komisja Nadzoru Finansowego zaleciła też, by w przypadku kredytów walutowych zaciąganych na więcej niż pięć lat banki żądały przynajmniej 20 proc. wkładu własnego (lub ubezpieczenia brakującej części). Od banków wymagana jest też większa staranność podczas badania zdolności kredytowej klienta.

Rekomendacja została przyjęta w lutym 2010 r. Część jej przepisów weszła w życie pół roku później, w sierpniu. Na dostosowanie się do pozostałych banki mają czas do grudnia tego roku.

[srodtytul]Restrykcyjne stanowisko nadzoru[/srodtytul]

Zaciągnięcie kredytu walutowego może dodatkowo utrudnić planowana nowelizacja rekomendacji S. W wyniku zmian kredyty walutowe będą mogły stanowić jedynie połowę wartości portfela kredytów hipotecznych. Banki lobbują, by dotyczyło to tylko kredytów udzielonych po wejściu w życie tego ograniczenia. KNF na razie stoi na stanowisku, by badać skład całego portfela.

[wyimek][b]380 tys.[/b] kredytów hipotecznych we frankach udzieliły banki w latach 2006 – 2008[/wyimek]

Przyjęcie takiego stanowiska oznaczałoby, że banki, w których kredyty walutowe stanowią więcej niż 50 proc., nie mogłyby ich udzielać aż do czasu, gdy udział ten zmaleje poniżej owej granicy. Rekomendacja ma wejść w życie w 2011 r. Dokładny termin nie został jeszcze określony.

Wprowadzenie dodatkowych ograniczeń wydaje się dziś niemal pewne. KNF jest zdeterminowana, aby ograniczyć kredyty walutowe. Dodatkowo podobna sugestia wyszła z Rady Polityki Pieniężnej. W komunikacie po sierpniowym posiedzeniu tego organu znalazł się zapis, że „dla stabilności makroekonomicznej ważne jest podejmowanie działań, które zapobiegną szybkiemu wzrostowi kredytów walutowych dla gospodarstw domowych”.

[srodtytul]Zachęcanie do złotego[/srodtytul]

W odpowiedzi na te ograniczenia – już wprowadzone i dopiero zapowiedziane – banki w różnym stopniu ograniczyły dostępność kredytów walutowych. Na przykład PKO BP nadal udziela kredytów w złotych i euro na 100 proc. wartości nieruchomości. Bank ujawnił, że udział kredytów walutowych w nowej sprzedaży jest obecnie wyższy niż na początku roku.

Banki z grupy BRE, czyli mBank i MultiBank, specjalizują się głównie w hipotecznych kredytach walutowych. Po wprowadzeniu rekomendacji T musiały obniżyć o 10 pkt proc. maksymalny poziom LTV (relacja kredytu do wartości finansowanej nieruchomości) dopuszczalny przy kredytach na okres powyżej 30 lat. Przedstawiciele tych instytucji mówią o zwiększonym zainteresowaniu klientów kredytami hipotecznymi w złotych.

Bank BPH, by zachęcić klientów do zadłużania się w złotych, zdecydowanie obniżył marże kredytów w tej walucie. Klienci, którzy mają lub założą ROR i będą go regularnie zasilać w okresie spłaty kredytu, mogą liczyć na marżę od 1,1 pkt proc. Minimalna stawka dla pozostałych klientów wynosi 1,6 pkt proc.

Nordea Bank przysłał nam enigmatyczne wyjaśnienie, że w tym roku nie wprowadzał zasad zmieniających dostępność kredytów walutowych. Ich udział w nowej sprzedaży jest „nie niższy niż na początku roku”.

[srodtytul]Walutowe dla zamożnych[/srodtytul]

Dwie kolejne instytucje kierują ofertę kredytów walutowych tylko do lepiej zarabiających klientów. DnB Nord wymaga przynajmniej 5 tys. zł miesięcznych dochodów. Udziela kredytów na dość wysokie sumy. Minimum to 200 tys. zł (kredyty w złotych) i równowartość 300 tys. zł (kredyty w euro). Kredyt walutowy można otrzymać maksymalnie na 90 proc. wartości nieruchomości. Jednak nadwyżkę ponad 80-proc. próg określony w rekomendacji KNF trzeba ubezpieczyć.

Także Kredyt Bank, odkąd wznowił sprzedaż kredytów walutowych, proponuje je tylko klientom o dochodach wyższych niż średnie. Dodatkowo maksymalny poziom wskaźnika LTV wynosi 85 proc. W ostatnich miesiącach udział kredytów walutowych w nowej sprzedaży jest stabilny i utrzymuje się na poziomie około 30 proc.

Fortis Bank nie ma w ofercie typowych kredytów walutowych, a jedynie kredyt dwuwalutowy (połowa w złotych, połowa w euro). Został on pomyślany tak, by spełniał wszystkie wymagania KNF. LTV dla tego produktu nie może przekraczać 85 proc.

Kilka kolejnych banków udziela kredytów walutowych tylko w złotych. Na tej liście są Pekao SA, Millennium (od grudnia 2008 r.), ING (od stycznia 2009 r.) a także Bank Pocztowy.

[ramka][srodtytul]Stracili na kursie, zyskali na oprocentowaniu[/srodtytul]

- Jak sprawdziła firma Gold Finance, w latach 2006 – 2008, a więc w okresie, gdy franki szwajcarskie cieszyły się największym zainteresowaniem kredytobiorców, w walucie tej zadłużyło się ponad 380 tys. osób.

- W 2006 r. zawarto ponad 118 tys. umów o kredyt hipoteczny we frankach (54 proc. całej sprzedaży w ujęciu ilościowym), w 2007 r. – blisko 80 tys. umów (41 proc.), w 2008 r. zaś – 183 tys. umów (69 proc.). Niemal wszyscy ci klienci podpisywali umowy przy kursie niższym od obecnego.

- Z danych NBP wynika, że w 2006 r. za szwajcarską walutę trzeba było średnio zapłacić 2,47 zł, w 2007 r. – 2,30 zł, w 2008 r. zaś – 2,22 zł. Obecnie frank szwajcarski na rynku międzybankowym kosztuje niemal 3 zł, natomiast kursy stosowane przez większość banków przy przeliczaniu rat kredytu przekraczają ten poziom.

- Zwracając uwagę na niekorzystnie zmiany kursowe trzeba jednak pamiętać o różnicy w oprocentowaniu kredytów. 1 lipca 2008 r. LIBOR 3M dla szwajcarskiej waluty wynosił 2,79 proc., natomiast jego odpowiednik dla złotego, czyli WIBOR 3M – 6,66 proc. Od tego czasu obie stawki bardzo się obniżyły, ale różnica między nimi, przekraczająca trzy punkty procentowe, utrzymuje się do dziś. To zdecydowanie zmniejsza wysokość rat kredytów nominowanych we frankach i w dużej części rekompensuje kredytobiorcom straty, jakie ponieśli w wyniku osłabienia złotego.[/ramka]

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy