Marketing osobisty robi ostatnio furorę zarówno wśród ekspertów od wizerunku – których zatrudniają coraz częściej nie tylko politycy, ale i szefowie dużych firm – jak i w branży HR. Eksperci podkreślają, że chcąc osiągnąć zawodowy sukces (a na początek zdobyć dobrą pracę), trzeba umieć zbudować swoją markę. To oznacza, że podobnie jak przy wprowadzaniu na rynek nowych produktów trzeba się wylansować.
O tym, jak to robić, radzi właśnie Peggy Klaus, która od lat specjalizuje się w sztuce autopromocji. Nic więc dziwnego, że od autopromocji zaczyna swój poradnik, opisując, jak to się stało, że słysząc w dzieciństwie rady ojca: „Peggy nie przechwalaj się, jeśli dobrze coś robisz, ludzie sami to zauważą”, została ekspertem od lansu. Co prawda, z polskiej perspektywy może się wydawać, że Amerykanie mają autopromocję we krwi, ale jak wynika z relacji autorki, nie tylko ona, ale i wielu jej znajomych ma z tym problemy. Tym bardziej że lans, a zwłaszcza namolni lanserzy budzą zwykle irytację otoczenia. Chyba że robią to umiejętnie. Peggy Klaus przekonuje, że można i warto się tego nauczyć, podając kilkadziesiąt praktycznych rad ilustrowanych konkretnymi przykładami.
Na początek rozprawia się z kilkoma mitami, które zniechęcają nas do autopromocji; dobra robota mówi sama za siebie, pokora sprawi, że zostaniemy zauważeni albo że inni nas wyręczą w chwaleniu. To błąd. Nawet jeśli obecny szef pamięta naszą „dobrą robotę”, to jego następca nie będzie o niej wiedział. Z kolei inni mogą pochwalić nas nie zawsze tak, jakbyśmy chcieli.
Książka podzielona na rozdziały-rady prezentuje sposoby na to, jak się „sprzedać” m.in. podczas rozmowy kwalifikacyjnej, oceny okresowej, przy okazji nieoczekiwanego spotkania w windzie z głównym szefem, a nawet przy rozmowie z nieznajomym, który ma przy nas miejsce w samolocie. (Może to nasz potencjalny klient albo pracodawca?). Podaje też sposoby technolansu w świecie nowych technologii, czyli przy wymianie e-maili, nagrywania się na pocztę głosową czy podczas wideokonferencji.
Co robić, by się wypromować? Jeśli zarzucimy ludzi wyliczanką swych zalet, efekt będzie odwrotny. Peggy Klaus radzi (i tę radę warto zapamiętać), by starannie przygotować własną lans-mowę, czyli prezentację samego siebie. I to nie w jednej, ale w kilkunastu wersjach – zarówno dłuższych, czyli 2 – 3-minutowych, jak i krótkich na 30 sekund – niezbędnych gdy np. ktoś nas na imprezie przedstawi VIP-owi. Nie chodzi oczywiście o mówioną wersję CV, ale o prezentację wzbogaconą „soczystymi szczegółami” i anegdotami. Wiele jej elementów będzie się powtarzać, ale różne wersje pozwolą dopasować ją do sytuacji i słuchaczy.