Analizując ten problem w oparciu o pewne modelowe ramy, należy zauważyć, że poparcie wyborcze zależy w pierwszej kolejności od zdominowania medialnego przekazu informacjami o działaniach i zaangażowaniu rządu oraz podmiotów mu podlegających na wszystkich odcinkach frontu walki o modernizację.
W przeciwnym wypadku powstałoby zagrożenie, że opozycja polityczna zacznie akcentować ich bierność i nieróbstwo. Wtórna racjonalizacja podjętych decyzji, wyobrażanych politycznie jako obiektywnie słuszne i niewymagające politycznej debaty, jeszcze bardziej ten trend umacnia.
Mateusz Matyszkowicz w zbiorze esejów „Śmierć rycerza na uniwersytecie” trafnie wskazał, że polityka jest najczęściej działaniem w amoku, z niedostateczną ilością informacji i bez świadomości skutków. Przestrzega on przed językiem konieczności najbardziej lubianym przez biurokratów, dlatego nigdy/wciąż niezrealizowana tęsknota za rządami rzekomo apolitycznych technokratów, która wydaje się prostą receptą na nieudolność rządzących, jest nader niebezpieczną koncepcją.
Bukowski i Rymaszewski zaledwie prześlizgują się po kwestii historycznie złego prawa, a to właśnie przebieg jego tworzenia i zaangażowane weń podmioty i reprezentowane przez nie interesy stanowią istotę sporu o strukturalne bariery rozwoju i wzmacnianie konkurencyjności gospodarki. Akcentowany przez autorów czasochłonny ceremoniał pełnienia funkcji kierowniczych i podejmowania decyzji to kwestia w większości znanych przypadków wciąż głęboko zakorzeniona w PRL, gdzie awans zawodowy przebiegał według pseudoideałów wierności i mierności.
Ta biurokratyczna tradycja tkwi głęboko w elitach politycznych. Dość stwierdzić, że najważniejsze obecnie osoby w państwie są z wykształcenia historykami… A jakakolwiek inicjatywa burząca zbudowane z mozołem urzędnicze status quo natrafia na cichy, niewyrażony, lecz niezwykle skuteczny opór.
W takim stanie rzeczy potrzeba albo niewyobrażalnej niezłomności, determinacji i hartu ducha, by realizując własną wizję, wypchnąć system z torów inercji, albo pogodzić się z tym, iż administracja jako grupa interesu i potencjalny elektorat też ma swoje prywatne i zawodowe racje. Co więcej, zamierza ich twardo bronić i z tego powodu mechanizmy decyzyjnej przejrzystości, rozliczalności i profesjonalnego egzekwowania odpowiedzialności schodzą na dalszy plan lub są po prostu niewygodne.