Miniony tydzień przyniósł wyhamowanie trwającej nieprzerwanie od początku miesiąca spadkowej tendencji na rynkach wschodzących. Nadal jednak głównym źródłem słabości giełd pozostają obawy o globalny wzrost gospodarczy. Ostatnie, słabsze dane z USA oraz aktywność agencji ratingowych obniżających oceny wyraźnie ograniczy popyt na ryzykowne aktywa, choć warto zauważyć, że część giełdowych indeksów, w tym WIG20, zdołała się utrzymać powyżej istotnych poziomów wsparcia. To sygnał, że nastroje na rynkach, choć nieco gorsze, są wciąż prowzrostowe. Takiego zdania są np. analitycy Goldman Sachs, którzy w najnowszym raporcie ocenili, że akcje z rynków rozwiniętych mają w tym roku około 10-proc. potencjał do wzrostu, a giełdy wschodzące nawet wyższy. Jednocześnie zwrócili uwagę na problem inflacji w tych krajach. Ich zdaniem będzie on ciążył dłużej, niż wcześniej sądzono, a konsekwencją tego będzie większa zmienność cen na rynkach.
Najmocniej, bo o przeszło 5 proc., potaniały akcje w Chinach. Indeks spadł do poziomu z końca stycznia tego roku. Znów pojawiły się spekulacje, że chińskie władze zamierzają wprowadzić podatek giełdowy od zysków kapitałowych, jakie osiągają inwestorzy zagraniczni. Traciły też akcje w Turcji, po tym jak bank JP Morgan obniżył ocenę dla tamtejszej giełdy.
Jednocześnie znalazły się mocno przecenione w ostatnich tygodniach giełdy w Brazylii i Rosji. Część analityków sądzi, że to krótkoterminowe odreagowanie ostatnich spadków wsparte stabilizacją na rynku surowców.
Wzrost notowań mieliśmy również w Warszawie, choć aktywność inwestorów mierzona obrotami pozostawia wiele do życzenia. Średnio na sesji właściciela zmieniły akcje za niespełna 1 mld zł. WIG20 zyskał 1,3 proc., oddalając się na dość bezpieczną, przynajmniej w perspektywie najbliższych sesji, odległość od poziomu 2800 pkt. Przy takim zaangażowaniu inwestorów jak obecnie można oczekiwać, że potencjał wzrostowy wkrótce się jednak wyczerpie.