Autorzy raportu o finansowaniu energetycznych inwestycji przyznają, że w ciągu ostatnich pięciu lat nie rozpoczęto w Polsce budowy żadnego dużego bloku wytwórczego. Inwestycyjny marazm trwa, choć każdego roku powinniśmy oddawać 1500 MW nowych mocy.
Spowolnienie w inwestycjach wynika z szybkich zmian w sektorze energetycznym. Spółki muszą się dostosować do regulacji unijnych. Tymczasem wciąż nie ma jednoznacznych rozstrzygnięć w takich kwestiach jak przydział praw do emisji CO2 w kolejnych latach. W konsekwencji wytwórcy energii nie mają pewności, ile uprawnień do emisji będą musieli mieć po 2013 r.
Mimo tych czynników ryzyka eksperci optymistycznie oceniają szanse na realizację planów inwestycyjnych. – Od strony możliwości ich finansowania nie widzę powodów do niepokoju. Tomasz Zadroga, prezes Polskiej Grupy Energetycznej, zapowiedział, że w ciągu nadchodzących dziesięciu lat tylko nakłady grupy PGE wyniosą ok. 100 mld zł – wyjaśnia Kazimierz Rajczyk, dyrektor zarządzający sektorem energetycznym w ING Banku Śląskim.
– Bardziej martwiłbym się o to, by przy tak znaczących inwestycjach nie zabrakło w Polsce mocy przerobowych po stronie wykonawców. Obecnie w naszym kraju istnieją możliwości równoległej budowy dwóch, trzech dużych bloków energetycznych. Potrzebne jest przy nich zaangażowanie specjalistycznych firm z odpowiednim doświadczeniem, a ich nie ma za wiele – wyjaśnia.
Kazimierz Rajczyk jako pożądane warunki, które powinny zostać spełnione, by inwestycje energetyczne trwały bez zakłóceń, wskazuje m.in. uwolnienie cen dla mniejszych odbiorców, którzy stanowią ok. 24 proc. rynku. – Realizację planów spółek z sektora ułatwiłoby również wyjaśnienie zagadnień związanych z regulacjami odnośnie do ograniczania emisji CO2 i gwarancje zwolnienia nowych instalacji węglowych z konieczności stosowania bardzo kosztownej technologii CCS (Carbon Capture & Storage, służą one do składowania CO2 pod ziemią – red.) – dodaje.