Dzieła sztuki na aukcjach i w galeriach

Rozmowa z Rafałem Kameckim z portalu rynku sztuki Artinfo.pl

Publikacja: 28.07.2011 01:30

Dzieła sztuki na aukcjach i w galeriach

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Rz: Zanim porozmawiamy o rynku fotografii, powiedzmy, że krajowy handel sztuką i antykami stoi w obliczu zmian. Nastąpiła fuzja dwóch przedsiębiorstw, Desy Unicum oraz Sopockiego Domu Aukcyjnego. Co to oznacza dla rynku?

Rafał Kamecki:

To ciekawe posunięcie strategiczne. Desa Unicum ma kilka salonów w Warszawie. Sopocki Dom Aukcyjny ma antykwariat przy Rynku Głównym w Krakowie, antykwariat w stolicy oraz kilka galerii w Gdańsku i Sopocie. Bezpośrednią przyczyną połączenia sił prawdopodobnie jest kryzys panujący na krajowym rynku. Obserwować będziemy skutki tej fuzji, która zmienia układ sił, umożliwia szybki rozwój.

Może jest to także wyraz zmiany pokoleniowej? Średnia wieku w branży to ok. 65 – 70 lat.

Widoczna jest zmiana pokoleniowa oraz zmiany w sposobie zarządzania przedsiębiorstwami. Dla pionierów wolnego rynku, którzy działają na nim od 20 lat, czasy się radykalnie zmieniły. Dziś zarządzanie firmą wymaga skutecznego stosowania marketingu i wykorzystania Internetu, częstego podróżowania po świecie. Przedłużający się kryzys na pewno spowodował zmęczenie.

Na czym kryzys polega?

W Polsce nie nastąpiło to, co odnotowano na świecie, mianowicie korekta cen. Dojrzałe rynki są elastyczne, adaptują się do bieżących warunków finansowo-gospodarczych. W świecie, gdy nie ma popytu, to ceny oczywiście spadają. Przy spadku w naturalny sposób pojawiają się klienci. U nas zarówno sprzedający, jak i kupujący usztywnili się, przez to rzadko dochodzi do transakcji.

Rekordowe ceny 50 – 70 tys. zł osiągały u nas tylko fotografie Karola Hillera

Prosperity to były lata 2007 – 2008. Mniej więcej od września 2009 r. do tej pory mamy do czynienia z poważnym kryzysem. Na podstawie wyników łatwo obliczyć, że domy aukcyjne, które przed kryzysem miały obrót z aukcji ok. 1 mln zł, dziś mają najwyżej ok. 300 – 400 tys. zł.

Może właściciele obawiają się, że obiekt zostanie pokazany w ofercie aukcyjnej, ale z powodu niskiego popytu spadnie z licytacji i przez to tym trudniej będzie go sprzedać?

Zdecydowanie bardziej niż w poprzednich latach kolekcjonerzy poszukują obrazów, które dotychczas nie funkcjonowały w handlu. Nie kupują obrazów, które krążą po rynku i spadają z licytacji, ponieważ obawiają się w przyszłości trudności ze sprzedażą. Faktem jest, że sporo obiektów krążących na rynku aukcyjnym oferowano wielokrotnie.

Co może pobudzić rynek?

Niewykluczone, że następne fuzje. W najbliższych miesiącach spodziewane są kolejne zmiany strukturalne. Kryzys wymaga nowych sposobów zarządzania marką, intensywnego poszukiwania nowych nabywców, gdy przestali kupować klienci znani od lat. Nie sprawdza się już czekanie, że klient wejdzie do galerii i coś kupi. Nowoczesne podejście wymaga ekstrawysiłku. Także wysokich nakładów, giełda może okazać się koniecznym źródłem kapitału.

Kiedyś na zachodniej aukcji polskie dzieła z reguły kupowali marszandzi z kraju i później oferowali w Warszawie. Teraz wśród zamożnych Polaków modne stało się licytowanie poloników bezpośrednio za granicą. Przez to także ubyło gotówki na krajowym rynku.

Wśród klientów wytworzył się rodzaj snobizmu. Gdy ma się kwit zakupu w Sotheby's czy Christie's, wtedy klientowi wydaje się, że obraz Meli Muter inaczej wygląda, niż gdyby go kupił na aukcji w Warszawie. Zakup w światowej firmie oznacza dodatkowy splendor, to okazja do towarzyskich rozmów. Na Zachodzie snobizm na kupowanie w renomowanych firmach trwa od lat.

Panuje też przekonanie, że obiekt kupiony na zagranicznej aukcji jest tańszy niż w Polsce, bo bez marży krajowego pośrednika. Często jednak jest to zakup droższy, skoro na miejscu ostro walczy kilku bogatych Polaków.

Jeśli mamy obraz Meli Muter w Art Curial w Paryżu za ok. 450 tys. zł z opłatami, to jest to cena szokująca, gdyż w Polsce porównywalne obrazy kosztują średnio 150 – 200 tys. zł.

Na jakim etapie jest rynek fotografii? Portal rynku sztuki Artinfo.pl wraz z domem aukcyjnym Rempex w latach 2006 – 2010 organizował wiosną i jesienią stacjonarne, specjalistyczne aukcje fotografii. Ostatnia odbyła się w grudniu 2010 r.

Formułę tych aukcji uznaliśmy za wyczerpaną. W najbliższych miesiącach powrócimy do organizowania wystaw i stacjonarnych aukcji fotografii. Będzie to całkiem nowa forma handlu. Tymczasem uruchomiliśmy nowy serwis (fotografiakolekcjonerska.pl). Oferujemy ok. 1700 prac 300 autorów, najtańszą można kupić już za kilkaset złotych. Każdy może wejść na stronę i choćby tylko pooglądać zdjęcia i poczytać biogramy artystów. To nic nie kosztuje, a na pewno wzbogaca duchowo. Serwis odwiedza blisko 4 tys. osób tygodniowo.

Na ostatniej stacjonarnej aukcji można było kupić autorskie zdjęcie sławnego fotografa Artura Mari. Przedstawia ono Jana Pawła II podczas pielgrzymki do kraju w 1983 r. Fotografia spadłaby z licytacji, gdyby ktoś nie kupił jej po cenie wywoławczej za 250 zł.

Zdjęcie to ma wartość estetyczną i wielką symboliczną, w tej cenie ma dodatkowo wartość inwestycyjną. Nikt nie powinien zastanawiać się nad kupnem, bo cena była prowokacyjnie niska. Można mnożyć przykłady równie okazyjnych zakupów na aukcjach fotografii. Niektóre zachowania kolekcjonerów są tajemnicą, są trudne do wytłumaczenia.

Kolekcjoner Stefan Okołowicz powiedział „Moim Pieniądzom", że w 2001 r. licytował wybitne, unikatowe zdjęcie pioniera fotografii Aleksandra Branickiego. Cena doszła do 2,8 tys. zł, co uznano za szaleństwo. Okołowicz uważa, że tej klasy zdjęcie powinno kosztować wtedy ok. 50 – 70 tys. zł. Czy krajowy rynek może się na tyle rozwinąć?

Sądzę, że tak. Zawsze mówiło się o dużej u nas dysproporcji między cenami malarstwa i fotografii. Na dojrzałych światowych rynkach te dysproporcje nie są tak szokujące. Rekordowe ceny 50 – 70 tys. zł osiągały u nas tylko fotografie Karola Hillera. Dziś rynek podobnie wyceniłby fotografie Witkacego, tylko skąd je pozyskać?

Co musimy zrobić, żeby rynek rozwijał się i ceny rosły?

Potrzebna jest intensywna edukacja w kraju i na świecie. Na tegorocznym Paris Photo trzy krajowe firmy prezentowały polską fotografię, Galeria Asymetria zakwalifikowała się już do udziału w kolejnej edycji targów.

Polska fotografia nie jest znana za granicą. Natomiast świat uznaje za ważną i ciekawą fotografię czeską. Czesi mogą być dla nas wzorem skutecznej reklamy. O każdym z ważniejszych fotografów wydali angielski album. Gdyby któraś krajowa instytucja zajęła się propagowaniem polskiej sztuki...

Modiglianiego wylansował Leopold Zborowski, znany w świecie marszand z Polski. W Polsce nie powstała o nim najmarniejsza broszura!

Można wyliczyć wiele innych niewykorzystanych szans popularyzacji sztuki i jej kolekcjonerstwa. Książka Andy Rottenberg o powojennej sztuce, niezbędna każdemu kolekcjonerowi, ukazała się właściwie tylko dzięki dotacji ministerstwa. Niestety, nie ma jej po angielsku! Może w dziedzinie promocji sztuki w kraju i na świecie też potrzebna jest zmiana pokoleniowa?

Muzea z reguły powstają z prywatnych kolekcji. Historyk kolekcjonerstwa prof. Krzysztof Pomian zwraca uwagę, że turyści odwiedzający muzea zasilają budżety miast i państw.

Lepiej byłoby nie wywozić „Damy z gronostajem" Leonarda z Krakowa, tylko stworzyć warunki do tego, aby turyści ze świata masowo przyjeżdżali oglądać ją na miejscu. Wtedy zostawialiby pieniądze w hotelach, restauracjach i oczywiście w muzeach.

Rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

Rz: Zanim porozmawiamy o rynku fotografii, powiedzmy, że krajowy handel sztuką i antykami stoi w obliczu zmian. Nastąpiła fuzja dwóch przedsiębiorstw, Desy Unicum oraz Sopockiego Domu Aukcyjnego. Co to oznacza dla rynku?

Rafał Kamecki:

Pozostało 97% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy