Czy Cypr się uratuje

Rząd przyjął pożyczkę od Rosji, zaczął szukać gazu i narzucił obniżkę pensji

Aktualizacja: 11.12.2011 20:36 Publikacja: 11.12.2011 20:04

Prezydent Cypru Demetris Christofias

Prezydent Cypru Demetris Christofias

Foto: PAP/serwis codzienny

Korespondencja z Nikozji

Rząd obciął pensje budżetówki o pięć procent i chce ciąć dalej. Cypryjczycy nie mogą tego zrozumieć. Do tej pory ich wynagrodzenie rosło w zawrotnym tempie.

W piątek przed parlamentem protestowały rodziny wielodzietne. Do tej pory wszystkie otrzymywały zasiłki od państwa. Teraz rząd chce je zabrać tym, którzy zarabiają ponad 89 tys. euro rocznie. Zasiłki mają też stracić rodzice, których dzieci wybierają się na studia. W planach jest redukcja zatrudnienia i podwyższenie wieku emerytalnego z 63 do 65 lat.

– Dotychczas nasza gospodarka kwitła, dlatego mogliśmy być hojni dla sektora publicznego. Ostatnio emerytury wzrosły o 11 procent. Ale to są przyzwyczajenia z przeszłości. Jeśli nie będziemy w stanie posprzątać własnego domu, zapłacimy wysoką cenę – powiedział polskim dziennikarzom szef Cypryjskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Mantos Mawromatis.

Najważniejszy budżet

W najbliższy czwartek cypryjski parlament ma głosować nad budżetem 2012, w którym musi zmniejszyć deficyt do poziomu poniżej 3 proc. PKB. To ostateczny termin, jaki władzom Cypru dała Komisja Europejska. Jeśli tego nie zrobi, grozi mu kara w wysokości 36 mln euro.

– Jeśli nie przyjmiecie budżetu, będziecie winni tego, że nasza gospodarka zacznie się staczać po równi pochyłej – przemawiał w piątek do deputowanych minister finansów Kikis Kazamias.

Zachodnie media już zaczęły pisać, że Cypr może podnieść podatek dochodowy od osób prawnych (dziś jest najniższy w UE i wynosi 10 proc.), a wówczas zachodnie firmy wyniosą się z Cypru i zaczną szukać raju podatkowego gdzie indziej.  Tymczasem jest to źródło największych dochodów wyspy.

Turystyka, jeszcze po żegludze, jest dopiero na trzecim miejscu. – Ale i tu będzie źle, jeśli turyści z krajów dotkniętych kryzysem przestaną przyjeżdżać. Bardzo nas to niepokoi – przyznaje szef Cypryjskiej Organizacji Turystycznej Lefkos Fylactides. W tym roku cypryjską turystykę uratowała arabska wiosna. Dzięki niej dochody z turystyki sięgnęły 188 mln euro. Rok temu wynosiły 175,5 mln.

Gazowa wojna

Do obecnego stanu rzeczy przyczyniło się zaangażowanie cypryjskich banków w Grecji. To one wykupiły tamtejsze obligacje warte 2,5 mld euro i udzieliły pogrążonym w kryzysie Grekom ogromnych pożyczek. W efekcie agencje obniżyły rating Cypru, a Komisja Europejska zaczęła naciskać w sprawie redukcji długu publicznego.

Cypryjczycy żartują, że jak będzie bardzo źle, zostanie im jeszcze Rosja. Moskwa już ruszyła na ratunek, wysyłając do Nikozji pożyczkę w wysokości 2,5 mld euro (oprocentowanie 4,5 proc.), którą cypryjski rząd przyjął. – Nie wiąże się to z żadnym kosztem politycznym. Warunki pożyczki  są bardzo przejrzyste – zapewniał polskich dziennikarzy Kazamias, choć z powodu kontaktów z Moskwą Cypr został już okrzyknięty koniem trojańskim Rosji w UE.

Ale prawdziwym ratunkiem ma być gaz, który Cypr zamierza wydobywać z dna Morza Śródziemnego. Jak ocenia, u jego granic jest 3,7 bln metrów sześciennych.  Z taką ilością Cypr uniezależniłby się od dostaw, przesyłałby też gaz do Europy. – To dla nas błogosławieństwo – powiedziała szefowa dyplomacji Erato Kozaku Markullis, zachęcając wszystkie kraje do  eksploracji: – Mogą być Chiny, Rosja, Polska – kto chce. Cypryjskie władze już podpisały umowy z krajami ościennymi o granicach strefy ekonomicznej.

Spór i miasto widmo

Wyjątkiem jest Turcja, która nie zgadza się na wydobycie i w „gazowy rejon" wysyła swoje statki. W piątek zapowiedziała zaś, że w ciągu dwóch miesięcy zacznie własną eksplorację ropy i gazu u wybrzeży kontrolowanej części wyspy. – Jesteśmy przygotowani na  ewentualne kroki prawne – twierdzi Markullis.

Tureckie wojska najechały Cypr w 1974 roku. Do dziś obie części dzieli strefa buforowa, której pilnują żołnierze ONZ i która zajmuje 2 procent powierzchni całego kraju. Znalazły się puste rezydencje, biura, nawet opuszczone lotnisko. Po tureckiej stronie, wzdłuż wybrzeża, do dziś straszą hotele widma. Stoją przy plaży, bez szyb, zarośnięte krzakami. Na  odcinku 12 kilometrów jest ich 35. Za nimi willowa, kiedyś bogata dzielnica Famagusty, dziś w ruinie. Cały rejon otoczony jest murem i zasiekami. Gdzieniegdzie pilnują go tureccy żołnierze.  Do dziś obu społecznościom nie udało się porozumieć. Negocjacje o zjednoczeniu nie mają końca, choć to ono otworzyłoby przed Cyprem największe możliwości.

Korespondencja z Nikozji

Rząd obciął pensje budżetówki o pięć procent i chce ciąć dalej. Cypryjczycy nie mogą tego zrozumieć. Do tej pory ich wynagrodzenie rosło w zawrotnym tempie.

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko