Inwestycje w numizmaty są opłacalne

- Jeżeli coś budzi pożądanie kolekcjonerów, to natychmiast jest podrabiane - mówi Ryszard Kondrat z Warszawskiego Centrum Numizmatycznego

Publikacja: 02.02.2012 06:00

Inwestycje w numizmaty są opłacalne

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Rz: Numizmaty to dobra inwestycja?

Ryszard Kondrat:

W 2000 roku odbyła się w Nowym Jorku aukcja, na której sprzedano kolekcję poloników Henryka Karolkiewicza. Jest ona dobrym punktem odniesienia do mówienia o inwestycyjnej wartości numizmatów. Półkopek z 1564 roku z czasów Zygmunta Augusta kupiono wtedy za ok. 17 tys. dolarów (wyw. 7,5 tys. dol.). Dziś na aukcji ma on cenę wywoławczą 200 tys. zł. Wtedy talar koronny Stefana Batorego sprzedano za ok. 20 tys. dolarów (wyw. 5 tys. dol.). Dziś kosztuje ok. 300 tys. zł. Które inwestycje dały taki zysk w ciągu 12 lat?  Złote dwudziestodolarówki, dziesięciorublówki lub współcześnie wybijane tzw. krugerrandy, czyli monety kolekcjonerskie i inwestycyjne przez ostatnich kilkanaście lat dawały średnio ok. 13 – 15 proc. zysku rocznie. Łatwo je sprzedać bez względu na aktualną sytuację gospodarczą. Można mnożyć podobne przykłady. Nasze powszechnie dostępne archiwum internetowe to źródło wiedzy o cenach i wartości inwestycyjnej numizmatów. Zawiera opis ponad 112 tys. pozycji.

Jaka jest szacunkowa wysokość obrotów na rynku numizmatów? Czy porównujecie się z rynkiem obrazów?

Na rynku malarstwa zdarzają się bardzo wysokie jednostkowe ceny. Na rynku numizmatów dominują transakcje na 100 – 500 zł, miesięcznie są tysiące takich transakcji. Trzy firmy organizują zwykle pięć aukcji numizmatycznych rocznie. Jest to na pewno ok. 50 – 100 milionów zł obrotów rocznie w całym kraju. Z codzienną sprzedażą bezpośrednią lub na portalach internetowych. Mówię w tej chwili tylko o prawdziwych historycznych numizmatach, czyli monetach, banknotach, medalach, bez złota inwestycyjnego i dziś emitowanych monet lokacyjnych.

Jeśli chodzi o numizmaty w cenie wywoławczej 50 tys. zł lub wyższej, to może sobie na nie pozwolić do 20 klientów w kraju. Na numizmaty od 5 – 50 tys. zł stać jest około tysiąca osób. Natomiast numizmaty w cenie od kilkudziesięciu złotych do ok. 5 tys. zł kupują dziesiątki tysięcy klientów, dlatego nasz rynek jest stabilny. Orientacyjnie rzecz biorąc, to jest taka skala rynku. Wydaje mi się, że antykwariaty ze sztuką lub antykami nie zajmują się klientami, którzy mają do wydania 100 zł. My współpracujemy z nimi 21 lat. To jest nasz podstawowy urobek. Żeby zrobić 15 – 20 mln obrotu rocznie, musimy sprzedać ok. 10 tys. pozycji, średnia transakcja wynosi ok. 200 – 500 zł.

Jakie motywacje napędzają kolekcjonerów? Na przykład rodzinna tradycja, bo zbierał dziadek lub ojciec?

Ciekawość świata! Kolekcjoner często jest badaczem, specjalnie poznaje historię. Kolekcjonerzy są odkrywcami, ustalają nieznane fakty z dziejów numizmatyki lub z historii.

Falsyfikaty są zagrożeniem?

Straszliwym! Żeby przyjąć na aukcję ok. tysiąca pozycji, musimy odrzucić średnio ok. 100 – 200 oferowanych do sprzedaży falsyfikatów, a mamy trzy aukcje rocznie.

Właściciel, którego informuje pan, że moneta jest fałszywa, niszczy ją?

Ona trafia do sprzedaży gdzie indziej. Zastanawialiśmy się w Polskim Towarzystwie Numizmatycznym, czy na falsyfikatach nie przybijać specjalnej puncy, żeby je w ten sposób kasować, eliminować ze sprzedaży. Prawnicy ostrzegli nas, że byłoby to niszczenie cudzej własności i mielibyśmy kłopoty.

Dlaczego akurat pan ma się narażać i wyręczać państwo w ściganiu fałszerstw dóbr kultury!? Kto produkuje tak liczne falsyfikaty?

Na przykład Chińczycy. Z wiarygodnego źródła słyszałem o dolarach perfekcyjnie wyprodukowanych w Chinach. Jeżeli coś budzi pożądanie kolekcjonerów, to natychmiast jest podrabiane!

Biorę monetę do ręki. Jaki jest pierwszy sygnał, że może być fałszywa?

Trzeba mieć doświadczenie! Z wiedzą i pasją trzeba obejrzeć tysiące monet. Ważna jest pasja. W poznawanie monet, w ich zbieranie trzeba wkładać życie.

Są jakieś numizmaty niedoszacowane?

Na inwestycję zbierałbym monety, np. holenderskie. W latach 70., kiedy królowa holenderska zaczęła zbierać monety, ich cena zdecydowanie wzrosła. Wtedy holenderskie numizmaty były średnio trzy razy droższe niż dzisiaj, bo kiedy królowa zamknęła swój zbiór, spadła popularność numizmatyki.

Holandia przed wiekami była mocarstwem, emitowała ogromną liczbę monet. Dziś jest niewielkim krajem, a na rynku dostępna jest wielka różnorodność historycznych numizmatów. Monety holenderskie znaleźć można na całym świecie. Również w Polsce, bo przed wiekami Holendrzy płacili nam za zboże, drewno, miód, które eksportowaliśmy do Holandii.

Pretekstem do naszej rozmowy jest jubileuszowa 50. aukcja WCN, która odbędzie się 24 lutego, ale na pewno już dziś wymaga finansowego przygotowania z uwagi na wyjątkową ofertę.

Będzie tylko 87 pozycji w cenach od 400 zł do pół miliona, gdy zwykle oferujemy ok. 1 – 1,2 tys. zł. obiektów. Najmniej, bo 400 zł, kosztuje moneta z czasów Władysława Jagiełły. To półgrosz wybity we Lwowie. Kosztuje sporo, bo jest ładnie wybity i zachowany. Egzemplarz w gorszym stanie można kupić już za ok. 100 zł. Pół miliona kosztuje 5 dukatów Władysława IV, moneta wybita w Bydgoszczy w roku 1642. To piękna, niezniszczona, niebywale rzadka moneta, ok. 17 gramów złota.

Będzie jeden z pierwszych polskich braktatów przedstawiający św. Wojciecha, znany w kilku egzemplarzach. Ta moneta wybita za czasów Bolesława Krzywoustego to duża atrakcja dla kolekcjonerów średniowiecza (25 tys. zł).

Medale są tańsze od monet.

Będzie kilka medali. Proszę zobaczyć, to jest medal koronacyjny króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego wykonany w złocie przez słynnego medaliera Jana Hoehna. To arcydzieło sztuki barokowej. Medal, choć wyjątkowo piękny i rzadki, kosztuje względnie tanio, bo 250 tys. zł, bo medale nie osiągają aż tak wysokich cen jak monety.

Tu jest jeszcze komplet numizmatów z powstania listopadowego w ozdobnym etui specjalnie zamówionym w epoce. Gdy car stłumił powstanie, trzeba było oddawać te numizmaty i były one urzędowo niszczone, ale ktoś nie oddał ich, tylko stworzył taką pamiątkę. Jest moneta złota, trzy srebrne, jedna miedziana i banknot (cena 15 tys. zł).

Rzadkością są banknoty.

Wystawimy np. pierwszy banknot z czasów insurekcji kościuszkowskiej o nominale 1000 zł. To jest ogromny nominał, kosztuje 100 tys. zł. Będzie 10 rubli z 1844 roku, w dwóch językach: po rosyjsku i po polsku. Ta wielka rzadkość kosztować będzie 100 tys. zł. Za 3 tys. zł można będzie kupić 10 milionów marek polskich z 1923 roku. Banknoty mają świetną proweniencję, pochodzą z legendarnej kolekcji, którą stworzył Janusz Lucow, a nam powierzył dublety ze swojego zbioru.

Antykwariuszem został pan dzięki kolekcjonerskiej pasji.

W połowie lat 60., kiedy byłem w szkole średniej, w desie na Nowym Świecie za 30 zł kupiłem trojaka Batorego. Mama dawała mi pieniądze na śniadania. Oszczędzałem i za to kupiłem pierwszą monetę. Minęły długie miesiące, zanim dowiedziałem się czegoś o moim zakupie. Wtedy nie było źródeł. Utrudniony był przepływ informacji, z trudem dowiedziałem się o spotkaniach w PTN.

Warszawskie Centrum Numizmatyczne wydało sporo książek, które edukują kolekcjonerów lub inwestorów.

To przede wszystkim trzykrotnie wznawiany „Katalog polskich pieniędzy papierowych" Czesława Miłczaka. Druga ceniona książka to „Katalog trojaków" Tadeusza Igera. Teraz z okazji jubileuszu wydaliśmy katalog, który jest zarazem bogato ilustrowaną książką prof. Borysa Paszkiewicza dla kolekcjonerów numizmatów pt. „Mała historia pieniądza polskiego".

Rz: Numizmaty to dobra inwestycja?

Ryszard Kondrat:

Pozostało 99% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy