Postępowanie w tej sprawie alternatywne telekomy - Sky oraz grupa TalkTalk - rozpoczęły w 2010 r.
, skarżąc się Ofcomowi na zawyżone, ich zdaniem, stawki na usługi transmisji danych carrier ethernet oraz ATM, z jakich korzystały te firmy do agregacji ruchu z uwolnionych węzłów lokalnych oraz do zestawiania połączeń punkt-punkt.
W ciągu 1,5 roku z podobnymi zastrzeżeniami wystąpili także inni operatorzy: Virgin Media, Cable&Wireless oraz Vodafone. Chociaż ceny wspomnianych wyżej usług były od dawna regulowane konkurenci uznali, że BT nie zastosowało w procesie ustalania stawek orientacji kosztowej (a właściwie: nie udowodniło, że zastosował metodę kosztową). Wystąpili zatem do Ofcomu o ustalenie, jakie ceny winny być w rzeczywistości i w przypadku rozbieżności ze stosowanymi w rozliczeniach o ustalenie rekompensaty. Jej zastosowanie na regulowanym rynku telekomunikacyjnym przewiduje brytyjskie prawo.
Ofcom już dawno ustalił, że BT ma dominująca pozycję na rynku obejmującym produkty transmisji danych, i że w związku z tym ciąży na nim obowiązek zapewnienia cen opartych na kosztach (metoda LRIC).
Jednym z kluczowych detali w rynkowej dyskusji na temat zawyżonych cen była metoda ustalania stawki za łącze złożona z opłaty za port i dzierżawę linii. BT dowodziło, że analizie powinnien zostać poddany zagregowany koszt tych usług, dzięki czemu łatwiej byłoby mu bronić kosztowej orientacji cen. Drugą istotną sprawą było natomiast, czy operator właściwie zastosował wskaźnik kosztu kapitału zaangażowanego, który na wszystkich regulowanych rynkach jest sprawą sporną, bo w dużej mierze uznaniową.