Wielu inwestorów, którzy specjalizują się w gospodarkach rozwijających się, mówi, że przestaną inwestować w grecką giełdę w momencie, gdy Grecja oficjalnie stanie się częścią MSCI Emerging Markets Index, dla którego benchmarkiem jest rynek o wartości 1,4 bln dol. W czerwcu MSCI podał, że ponownie zacznie traktować Grecję jako rynek wschodzący. Od maja 2001 roku, wkrótce po przyjęciu euro, Grecja została określona mianem rynku rozwiniętego.
Po 27-proc. wzroście od początku roku, greckie akcje są przeszacowane w porównaniu z ich odpowiednikami na rynkach wschodzących, twierdzą inwestorzy. Choć grecka gospodarka jest w lepszej kondycji niż w 2011 r., kiedy szalał kryzys zadłużenia w strefie euro, wzrost na wielu rynkach wschodzących będzie prawdopodobnie szybszy niż w Grecji.
Niechęć do inwestowania w Grecji każe się zastanowić nad trwałością hossy na tamtejszej giełdzie. Obserwatorzy przypisują ją w dużej mierze działaniom funduszy hedgingowych i innych krótkoterminowych inwestorów. Athex Composite Share Price Index ma w tym roku siódmy najlepszy wynik na świecie, ustępując między innymi takim krajom jak Argentyna i Japonia. Dla porównania Dow Jones Industrial Average wzrósł w tym roku o 23 procent.
Długi marsz
Derrick Irwin, zarządzający portfelem w bostońskim Wells Capital Advantage Emerging Markets Fund, który dysponuje aktywami o wartości 4,5 miliarda dolarów, pojechał we wrześniu do Grecji, by na własne oczy zobaczyć, jak posuwają się reformy, które były warunkiem dwóch międzynarodowych programów pomocowych. Irwin mówi, że choć był pod wrażeniem tempa, w jakim kraj restrukturyzuje swój system bankowy, to nie jest jeszcze gotowy, by kupować greckie akcje.
– Mam wrażenie, że grecka gospodarka upadła bardzo nisko i ustabilizowała się na tym poziomie – mówi Irwin. – Pytanie brzmi, jak długo to potrwa. Moim zdaniem będzie to długi marsz.