Rz: Wydatki na badania i rozwój w 2012 r. wzrosły aż o ok. 23 proc. To efekt...
Krzysztof Rybiński:
Po kilku latach absolutnej pustyni pojawiły się jaskółki poprawy. Przypuszczam, że to wynika z potrzeby samych firm, które dotarły do bariery rozwojowej i zrozumiały, że jeśli chcą zwiększyć sprzedaż za granicę, wymaga to większych nakładów na badania i rozwój. To jest bardzo dobre zjawisko, pierwsze pozytywne zmiany po sześciu latach katastrofy innowacyjnej w Polsce.
A może to w końcu efekty funduszy unijnych i krytyka sposobu ich wydatkowania była przedwczesna?
Od sześciu lat obserwujemy dramatyczny spadek innowacyjności we wszystkich ważnych rankingach. Dane GUS dotyczące nakładów na innowacyjność w przemyśle (czyli szerzej niż na B+R) pokazują, że w 2012 r. było to ok. 21,5 mld zł, a w 2008 r. – 25 mld zł. W zestawieniu Komisji Europejskiej spadliśmy do ostatniej grupy innowatorów, a dystans do unijnej średniej się powiększył. W rankingu World Economic Forum spadliśmy w innowacyjności z 45. dla 63. miejsce, a w Global Innovation Index osunęliśmy się daleko, za np. Rumunię. Te dane w pełni uzasadniają tezę, że mamy dramat w innowacyjności, Polska marnotrawi nakłady publiczne na ten cel. Zobaczymy, czy te jaskółki poprawy przełożą się na wzrost innych miar innowacyjności – większą liczbę firm wchodzących na globalne rynki, komercjalizacje praw własności i wzrost przychodów z tego tytułu.