Ostatnie sześć miesięcy to dobry czas dla inwestujących w akcje. Przeciętny zysk sięgnął 16 proc., a na papierach firm zgrupowanych w sWIG80 można było zarobić prawie dwa razy więcej. Zyski spółek rosły w tym czasie wolniej niż giełdowe ceny akcji. Gdybyśmy wzięli pod uwagę dwa podstawowe wskaźniki: cena do zysku i cena do wartości księgowej, to obecnie akcje, wyceniane na ich podstawie, są o około 14 proc. droższe niż w maju tego roku.
Prognozy są jednak optymistyczne. Wyniki spółek mają się powoli poprawiać, co zresztą sugerują kolejne dane makroekonomiczne na temat polskiej gospodarki.
Wiele więc wskazuje na to, że możemy się spodziewać kontynuacji wzrostów na giełdzie. Warto dodać, że w szczycie ostatniej hossy w 2007 roku (do rekordu z tamtego okresu brakuje jeszcze około 20 proc.) ceny na giełdzie były prawie dwa razy wyższe niż obecnie.
Dobra wróżba
Hossa na rynku akcji (dotyczy to zwłaszcza akcji małych i średnich spółek) to częściowo efekt napływu pieniędzy do funduszy inwestycyjnych. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy saldo wpłat i umorzeń jednostek w funduszach akcji przekroczyło 2,2 mld zł (o tyle wpływy przewyższyły wypłaty). Jest to ponad 30 proc. sześciomiesięcznego bilansu napływu środków do wszystkich rodzajów funduszy.
Lepiej od funduszy akcji wypadły jedynie fundusze pieniężne. Tutaj nadwyżka wpłat nad umorzeniami sięgnęła 3 mld zł. Jednak do rekordowych wartości jest jeszcze bardzo daleko. W szczytowych momentach ostatniej hossy zdarzało się, że w ciągu jednego miesiąca do funduszy akcji trafiało ponad dwa razy więcej pieniędzy niż przez ostatnie pół roku. Być może to dobrze, że teraz przyrosty są mniejsze, bo to dobrze wróży trwałości hossy. Dużo korzystniejszy jest systematyczny napływ środków niż gigantyczne wpłaty, gdy akcje są już wyraźnie przewartościowane.