Ceny na aukcjach bibliofilskich antykwariatu Lamus

O rekordach cenowych i okazyjnych zakupach opowiada Andrzej Osełko, antykwariusz.

Publikacja: 19.12.2013 01:06

Ceny na aukcjach bibliofilskich antykwariatu Lamus

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Rz: Grudniowe aukcje warszawskiego antykwariatu Lamus są swoistym sejsmografem kondycji krajowego rynku bibliofilskiego. Jak ta kondycja wygląda?

Andrzej Osełko:

Sprzedaliśmy ok. 80 proc. oferty,  wliczając w to kilka pozycji, które spadły z licytacji, ale zostały kupione natychmiast po aukcji, jak np. „Zielnik" Tabernaemontanusa z lat 1702–1731  czy „Inkunabuł" Alberta Wielkiego z 1505 r.; sprzedaliśmy go za 4,8 tys. zł. Muzeum  przymierza się do zakupu rzadkiego chińskiego talerza z kolekcji króla Augusta Mocnego. To obiekt europejskiej klasy, który wystawiliśmy w dziale Pamiątki Historyczne.

Rękopis „Wiernej rzeki" Stefana Żeromskiego trafił do Biblioteki Narodowej za 240 tys. zł plus 7 proc. opłat organizacyjnych; cena wywoławcza była wysoka – 150 tys. zł. Rywalizowali między sobą prywatni kolekcjonerzy. Biblioteka skorzystała z prawa pierwokupu po cenie przez nich wylicytowanej. Do zakupu przymierzało się także Muzeum Narodowe w Kielcach.

Średnia krajowa sprzedaż na aukcjach to ok. 50 proc. oferty. Zatem wasz wynik jest dobry, ale były też zaskakujące sprzedaże w okazyjnie niskich cenach. Na przykład pięknie oprawioną książkę z biblioteki króla Francji Stanisława Leszczyńskiego, z jego superekslibrisem na okładce, kupiono za 3,4 tys. zł (cena wywoławcza 3 tys. zł).

Książki z superekslibrisem tego króla pojawiają się od czasu do czasu. Trafiały się okazy o wiele efektowniejsze. Niedoceniony paradoksalnie jest Alfonso de Spina. Jego traktat „O demonach i czarach" z 1475 r. został kupiony z pozoru drogo, bo za 50 tys. zł (cena wywoławcza 25 tys. zł), ale jest to średniowieczna sławna księga o uniwersalnej wartości. Wzbudziłaby zainteresowanie  kolekcjonerów w każdym zakątku świata. To fundamentalne dzieło o czarach. Stało się ono podstawą powołania inkwizycji w Hiszpanii.  Kolekcjonerzy nie zdziwiliby się, gdyby ta księga została kupiona za cenę co najmniej dwa razy wyższą.

List króla Zygmunta III Wazy z 1612 r. wylicytowano za 4 tys. zł przy niskiej cenie wywoławczej 3 tys. zł. To względnie tanio. Przecież tych listów nie przybędzie.

Bibliofile cenią także treść dokumentu. Jeśli list dotyczy spraw obojętnych dla historii Polski, to nie budzi zainteresowania. List króla Zygmunta Augusta wyceniliśmy wysoko na 18 tys. zł, ponieważ dotyczy Unii Lubelskiej. Kupiono go za 28 tys. zł.

Nikt natomiast nie kupił dekoracyjnego, ogromnego dyplomu, jaki sławny malarz Stanisław Szukalski dostał na wystawie sztuk dekoracyjnych w Paryżu.

Jest to piękny druk (65 na 79 cm), efektowna kaligrafia, suchy tłok w złocie, pieczęcie, podpisy historycznych postaci. Cena 500 zł. Dyplom spadł z licytacji, co trudno zrzucić na kryzys finansowy. Wybitnie dekoracyjny dyplom legendarnego artysty Zygmunta Kamińskiego z przełomowej dla Polaków wystawy sztuki dekoracyjnej w Paryżu w 1925 r. ktoś kupił za okazyjną cenę 600 zł (wywoławcza 500 zł).

Dyplomy te znakomicie nadają się choćby do dekoracji biura lub na oryginalny prezent dla osoby, która zbiera malarstwo XX-lecia międzywojennego.

Nikt nie kupił też rzadkiej Gwiazdy Orderu Orła Białego z XVIII stulecia. Takie unikaty mogą tylko drożeć. Może to zagrożenie huraganem sprawiło, że nie dojechali klienci, którzy planowali zakup akurat tych rzadkości?

Niektóre rzadkie tytuły powtarzają się na krajowych aukcjach. Na przykład mniej więcej 10 lat temu Lamus bardzo drogo, za 120 tys. zł, sprzedał „Zielnik" Syreniusza z 1613 r. Od paru lat „Zielnik" pojawia się prawie na każdej krajowej aukcji, a ceny nie są najwyższe.

Ten najdrożej sprzedany egzemplarz był w idealnym stanie, dlatego osiągnął rekordową cenę. Większość nakładu została przez wieki zaczytana. Egzemplarze oferowane później na krajowym rynku zwykle miały ubytki kart, dlatego kupiono je taniej. Teraz mieliśmy „Zielnik", w którym w XVIII wieku kilkadziesiąt brakujących kart dopisano pięknym kaligraficznym pismem. Egzemplarz został kupiony zaraz po aukcji.

Od czego przede wszystkim zależy cena białego kruka?

Na pierwszym miejscu jest rzadkość. W Polsce cena zależy też od treści historyczno-patriotycznej na równi ze stanem zachowania. Następnie liczy się proweniencja  i oprawa z epoki.

Przykład, który podam, dotyczy plakatu, jaki sprzedaliśmy na ostatniej aukcji. Był to plakat werbunkowy Legionów, jedyny zachowany egzemplarz na rynku. Właściciel nie w pełni zdawał sobie sprawę ze stopnia rzadkości i oczekiwał ceny 6 tys. zł. Ustaliliśmy wysoką cenę wywoławczą – 12 tys. zł. Ostatecznie ten biały kruk został kupiony za 22 tys. zł. Mamy tu przykład absolutnej rzadkości i ważkiej treści patriotycznej. Uroda tego plakatu raczej nie jest wyjątkowa.

Innym przykładem wielkiej rzadkości jest album z fotografiami Karola Beyera z 1859 r. Prywatny kolekcjoner kupił go za 41 tys. zł przy wysokiej cenie wywoławczej 24 tys. zł. Ciekawostką jest to, że nabywca bez licytacji zadeklarował tę wysoką cenę, jakby chciał od razu wyeliminować z gry konkurentów. Faktycznie wszyscy zaniemówili. Drogo, bo za 13 tys. zł, kupiono „Album polskich rodzin ziemiańskich z Pomorza" (cena wywoławcza 5 tys. zł).

W mijającym roku pojawiła się nowa forma handlu zabytkowymi książkami – aukcje internetowe. Jaki będzie miało to wpływ na rynek?

Kończy się zwyczaj odwiedzania antykwariatów i szperania po półkach. Dlatego w tym roku rozszerzyliśmy naszą ofertę o aukcje internetowe. Chcieliśmy dotrzeć do tych, którzy szukają skarbów przez Internet, przede wszystkim do najmłodszych klientów. Chcieliśmy także zagospodarować te pozycje, których nie przyjmujemy na aukcje katalogowe. Aukcję internetową można przygotować szybciej i niższym kosztem. Dzięki temu właściciele książek krócej czekają na rozliczenie sprzedaży.

Kolejna aukcja internetowa jest zaplanowana na marzec. Docelowo chcemy organizować dwie-trzy aukcje internetowe i tradycyjnie dwie katalogowe rocznie, no może trzy; wiele zależy od podaży.

Klienci coraz częściej licytują przez Internet. Zanika przez to bezpośredni kontakt między kolekcjonerami, którzy kiedyś spotykali się w antykwariatach. Być może kolekcjonerzy zintegrują się wokół nowego portalu Secretera, który prowadzi aukcje internetowe.  Zamieszczane są tam informacje o polskim i światowym rynku książki, a także filmy dla bibliofilów. Dostępny jest film ze specjalnego  wykładu prof. Zdzisława Jerzego Adamczyka na temat odnalezionego rękopisu „Wiernej rzeki". Gdy ktoś w domu przy kawie obejrzy taki film, to zorientuje się, że bibliofilstwo jest dobrą sprawdzoną lokatą i świetną kolekcjonerską przygodą.

Można zarobić od ręki?

To jest raczej gwarancja dobrej emerytury. Jeśli porównywalne listy królewskie 10 lat temu można było kupić za ok. 600 zł, a teraz kosztują 4 tys. zł lub więcej, to wolno się spodziewać, że za kolejne 10 lat będą istotnie droższe. Na pewno ich nie przybędzie. Równocześnie wzrośnie w społeczeństwie  świadomość ich wyjątkowej rzadkości.

Rekordy aukcyjne mobilizują właścicieli do sprzedaży. Kolekcjonerzy segregują swoje kolekcje.  Sprzedają białe kruki na aukcjach, żeby dokonywać kolejnych zakupów. Kolekcja sama na siebie zarabia. Ale jak mówią właściciele zabytkowych książek i druków, sprzedają także po to, żeby dołożyć do emerytury.

Wybitne kolekcje powstają nie dzięki wysokim dochodom, ale dzięki wiedzy i pasji. Kolekcjoner kupuje po kilka książek rocznie bez uszczerbku dla budżetu domowego. Kiedy po 20 latach na emeryturze sprzedaje kolekcję lub jej fragment, pieniądze, jakie dostaje, nierzadko mają istotne znaczenie dla jego budżetu lub umożliwiają mu kupowanie kolejnych białych kruków.

Rz: Grudniowe aukcje warszawskiego antykwariatu Lamus są swoistym sejsmografem kondycji krajowego rynku bibliofilskiego. Jak ta kondycja wygląda?

Andrzej Osełko:

Pozostało 98% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy