Jeszcze kilka lat temu rynki wschodzące (do których wielu ekonomistów wciąż zalicza również rynek polski) były ulubionym miejscem lokowania środków przez globalne fundusze inwestycyjne. Z powodu olbrzymiego napływu kapitału akcje drożały, przynosząc inwestorom pokaźne zyski. W maju 2011 r. tendencja się odwróciła. I praktycznie do dziś mamy długotrwały trend spadkowy, który w ostatnich dniach jeszcze bardziej się nasilił.
W Polsce większość funduszy rynków wschodzących powstała w latach 2008–2009. Spora grupa klientów miała więc udział w niemałych profitach z inwestycji w tym segmencie rynku.
Niestety, od trzech lat fundusze rynków wschodzących notujące dodatnie stopy zwrotu należą do rzadkości. Przyczyn takiego stanu jest kilka. Do słabszej kondycji gospodarek tych krajów ostatnio doszły problemy polityczne w Turcji (afera korupcyjna), niepokoje na Ukrainie czy dewaluacja argentyńskiego peso. Najważniejszą przyczyną wydaje się jednak ograniczenie przez FED programu skupu aktywów. Bo właśnie luzowanie polityki pieniężnej było motorem napędowym dla rynków wschodzących.
Coraz gorsze nastroje na rynkach odbijają się na portfelach posiadaczy jednostek funduszy operujących na rynkach wschodzących. W ciągu ostatnich 12 miesięcy zostały one przecenione średnio o ok. 12 proc. Dla porównania, rynki rozwinięte zanotowały wzrost przekraczający 13 proc., a fundusze akcji polskich zyskały ponad 11 proc.
Analizując wyniki w rozbiciu na poszczególne regiony geograficzne, zdecydowanie najgorzej wypadły fundusze akcji tureckich. Wartość jednostek uczestnictwa zmalała średnio o 35 proc., czyli dwa razy więcej, niż spadł główny indeks giełdy tureckiej. Słabo wypadły też fundusze zorientowane na rynek rosyjski.