Jaką cenę zapłaci Polska za domaganie się reparacji od Niemiec?

Szanse na uzyskanie od Niemiec rekompensat za straty poniesione w czasie wojny są właściwie żadne. Za to koszty dla naszego kraju bardzo realne.

Publikacja: 04.09.2022 22:00

Jarosław Kaczyński przedstawił 1 września raport o stratach poniesionych przez Polskę w czasie II wo

Jarosław Kaczyński przedstawił 1 września raport o stratach poniesionych przez Polskę w czasie II wojny światowej

Foto: Radek Pietruszka/pap

To jest spór, który dyktuje kalendarz krajowy: nabierająca rumieńców kampania wyborcza, w której PiS musi zmobilizować kurczący się własny elektorat, jeśli chce zachować nadzieje na wygraną. Bo z punktu widzenia wydarzeń międzynarodowych moment został wybrany fatalnie. Wobec trwającej już siódmy miesiąc wojny w Ukrainie Zachód musi utrzymać mimo coraz głębszej recesji i niespotykanej od dekad drożyzny wspólny front. A temu nie służy otwarcie tak zasadniczego sporu między dwoma kluczowymi sojusznikami Ameryki: Polską i Niemcami.

Czytaj więcej

Niemiecka prasa zarzuca Kaczyńskiemu cynizm w sprawie reparacji. „W PiS pozostał twardy elektorat, pielęgnujący uprzedzenia”

Droga donikąd

W Berlinie nikt nie pozostawia złudzeń, że starania polskich władz mogą się zakończyć sukcesem. Ale mimo to polska inicjatywa jest traktowana poważnie, w szczególności, gdyby MSZ zdecydował się na przesłanie formalnej noty dyplomatycznej z roszczeniami do niemieckich władz.

– Stawiając w naszych dwustronnych relacjach na pierwszym miejscu kwestię reparacji, polskie władze podają w wątpliwość pokojowy porządek, jaki udało nam się zbudować w Unii. To jest droga, która prowadzi donikąd – ostrzega w rozmowie z „Rzeczpospolitą” ambasador RFN w Warszawie Thomas Bagger. – Dobrze pamiętam, że dla Niemiec poszerzenie Unii od początku sprowadzało się przede wszystkim do Polski, do tego, aby móc wspólnie kształtować lepszą przyszłość. To wynikało z odpowiedzialności za tragiczną historię, do jakiej się poczuwały Niemcy. Po porozumieniu dwa plus cztery z 1990 r. nikt nie sądził, że sprawa reparacji kiedykolwiek wróci na agendę naszych relacji – dodaje.

To jest droga, która prowadzi donikąd

Thomas Bagger, ambasador RFN w Warszawie

Bo też w Berlinie żywe są obawy, że kwestia reparacji to nie tylko ruch taktyczny, który ma się wpisać w kampanię wyborczą, ale część znacznie bardziej fundamentalnej debaty, która przetacza się przez nasz kraj: o wyborze między Polską mającą swoje integralne miejsce w zjednoczonej Europie czy raczej taką, która dąży do maksymalizacji swojej suwerenności na wszystkich polach.

– Niemcy znalazły odpowiedź na swoją historię w Unii, ale długo nie doceniały implikacji swojego geograficznego położenia. Putin zmusił nas do rewizji tego założenia. Polska odwrotnie, zawsze była świadoma implikacji swojego położenia. Ale nie jestem pewien, jaki wniosek wyciąga ze swojej historii – przyznaje ambasador Bagger. – Mogę zrozumieć poczucie krzywdy, jakie odczuwają Polacy z powodu tego, jak się z nimi obeszła historia, w tym niewielkiego wymiaru reparacji, jakie za sprawą postawy ZSRR otrzymali. Tego dziedzictwa historii nie możemy jednak odwrócić, naprawić tą niesprawiedliwość. Jedyne, co możemy zrobić, to kształtować przyszłość – dodaje niemiecki wysłannik w naszym kraju.

Czytaj więcej

Niemiecka prasa o reparacjach: Moralnie wątpliwe

Fundusz Odbudowy

Fakt, że w Polsce wybuchła tak żywa debata na temat wizji przyszłości kraju, to jednak sygnał, że w tej sprawie Polacy pozostają głęboko podzieleni i stanowisko polskich władz niekoniecznie odzwierciedla podejścia całego społeczeństwa.

– Nie obawiam się, aby kwestia reparacji zagroziła polsko-niemieckiemu pojednaniu. To nie jest wniosek, który wyciągam z moich wyjazdów poza Warszawę. Ludzie, których spotykam, chcą dalej bliskiej współpracy z Niemcami, wspólnego kształtowania przyszłości. I nie uzależniają tego od wypłaty przez Niemcy reparacji – mówi ambasador Bagger.

Czytaj więcej

Polityk PSL: PiS śmiało występuje o reparacje, bo szanse są małe. A pieniądze z KPO leżą na stole

W kręgach PiS można usłyszeć, że postawienie kwestii reparacji ma też wywrzeć nacisk na Berlin i Brukselę w sprawie odblokowania 35 mld euro darowizn i preferencyjnych kredytów, jakie Polska ma otrzymać z unijnego Funduszu Odbudowy. Zgodnie z tym rozumowaniem przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, w przyszłości jedna z najbliższych współpracowniczek kanclerz Angeli Merkel, miałaby zgodzić się przynajmniej na częściowe przekazanie Warszawie tych środków, nawet jeśli nasz kraj nie wywiąże się z wprowadzenia w życie tzw. kamieni milowych (reform funkcjonowania państwa), do czego zobowiązał się Mateusz Morawiecki. W zamian Berlin uzyskałby zdjęcie z dyplomatycznej agendy tematu, który psuje wizerunek Niemiec.

Ale w tej sprawie Thomas Bagger pozostaje stanowczy.

– Nie widzę żadnego związku między presją, jaką wywiera Polska na Niemczech w sprawie reparacji, a odblokowaniem unijnego Funduszu Odbudowy. Ale też się nie łudzę, że jako Niemiec zdołam przekonać do tego polskie władze – podkreśla.

Najbliższe miesiące pokażą, która z tych dwóch ocen okazała się bardziej trafna.

Szybkie agrément

Wyrazem narastającego napięcia w relacjach polsko-niemieckich jest fakt, że od ośmiu miesięcy nasz kraj nie ma w Berlinie swojego ambasadora. To ma się jednak zmienić. W MSZ mówi się o kandydaturze Dariusza Pawłosia, który ostatnio pełnił funkcję rzecznika prasowego ambasady RP w Berlinie. O jego wyborze miałyby zdecydować bliskie relacje, jakie utrzymywał z poprzednim wysłannikiem naszego kraju do Niemiec Andrzejem Przyłębskim (prywatnie mężem przewodniczącej Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej). Jednak Niemcy przysyłają do Warszawy dyplomatów innego formatu. Poprzednik Baggera Arndt Freytag von Loringhoven był np. zastępcą sekretarza generalnego NATO ds. wywiadu, a obecny ambasador Niemiec kierował wydziałem zagranicznym w kancelarii prezydenta RFN. To jest więc sygnał odmiennej wagi, jaką przywiązują do polsko-niemieckich relacji władze w Berlinie i Warszawie.

Czy jednak w obecnej, napiętej atmosferze nowy polski ambasador może być skazany na długie oczekiwanie na zgodę Berlina na pełnienie swojej misji, jak to było z Loringhovenem?

Thomas Bagger nie chce tu wchodzić w szczegóły. Odpowiada jedynie ogólnie: – Nie będziemy przyczyniali się do zwiększenia napięcia w polsko-niemieckich relacjach. Są one kluczowe, aby Unia była zdolna stawić czoła mnogości wyzwań, jakie przed nią stoją, od wojny w Ukrainie po zagrożenie ze strony Chin, od ryzyka nowej fali migracyjnej po zmiany klimatyczne czy transformację energetyczną.

To jest spór, który dyktuje kalendarz krajowy: nabierająca rumieńców kampania wyborcza, w której PiS musi zmobilizować kurczący się własny elektorat, jeśli chce zachować nadzieje na wygraną. Bo z punktu widzenia wydarzeń międzynarodowych moment został wybrany fatalnie. Wobec trwającej już siódmy miesiąc wojny w Ukrainie Zachód musi utrzymać mimo coraz głębszej recesji i niespotykanej od dekad drożyzny wspólny front. A temu nie służy otwarcie tak zasadniczego sporu między dwoma kluczowymi sojusznikami Ameryki: Polską i Niemcami.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyplomacja
Jędrzej Bielecki: Macron ostrzega, że Unia może umrzeć
Dyplomacja
Emmanuel Macron: Europa może umrzeć. Musi pokazać, że nie jest wasalem USA
Dyplomacja
Dlaczego Brytyjczycy porzucili ruch oporu i dziś kłaniają się przed Rosjanami
Dyplomacja
Andrzej Duda po exposé Sikorskiego. Mówi o "zdumieniu", "rozczarowaniu", "niesmaku"
Dyplomacja
Rosyjskie "nie" dla rezolucji ws. zakazu umieszczania broni atomowej w kosmosie