Uodporniamy się na kryzysy

Państwo przyspieszyło samoorganizację społeczeństwa – uważa prof. Rafal Drozdowski, socjolog UAM w Poznaniu.

Publikacja: 21.12.2023 02:00

prof. Rafal Drozdowski, socjolog UAM w Poznaniu.

prof. Rafal Drozdowski, socjolog UAM w Poznaniu.

Foto: materiały prasowe

Zmiany społeczne związane z covidem przetrwały pandemię?

Tak. Pandemia miała swoje bieżące konsekwencje, ale też długotrwałe, trwające do teraz. Grupa socjologów poznańskich badała sposoby radzenia sobie z covidem prawie od samego początku pandemii. Gospodarstwa domowe okazały się być dość odporne na pandemiczne zawirowania. Szybko nauczyliśmy się radzić sobie z nieoczekiwaną sytuacją. Ta odporność opierała się przede wszystkim na pomysłowości i czymś, co można określić mianem sprytu adaptacyjnego. Często jednak oznaczało to konieczność rezygnowania ze starych nawyków codziennych. Covid wymusił przeorganizowanie domów w taki sposób, że równocześnie były domem, szkołą i miejscem pracy. Zmienił też kształt wielu relacji społecznych. Profesor Marek Krajewski jedną z nich określił jako reset równouprawnienia: z naszych badań wyraźnie wynikło, że to kobiety dźwigały główny ciężar codziennej krzątaniny i to one wzięły na swoje barki ciężar reorganizowania codzienności. Z jednej więc strony koszty zmagania się z pandemią były najwyższe właśnie w przypadku kobiet. Ale z drugiej – doświadczenie to w ostatecznym rozrachunku wzmocniło ich pozycję i dostarczyło nowych argumentów na rzecz równości.

To pozytywne zmiany, a były negatywne?

Nazwaliśmy jeden ze sposobów reakcji na pandemię „odwróconą paniką moralną”. Klasyczna panika moralna to skłonność do nadmiarowych, przesadnych reakcji na zagrożenia. Z pewnym zaskoczeniem zauważyliśmy, że część jednostek (a przede wszystkim instytucji publicznych) bagatelizuje pandemię, „miniaturyzuje” ją. Dlaczego? Chyba przede wszystkim po to, by móc usprawiedliwić własną bezczynność. Skoro już mowa o instytucjach publicznych: odnieśliśmy jako badacze wrażenie, że duża ich część – choć mogła wykorzystać czas pandemii jako okazję do „ucieczki do przodu”, do wprowadzenia rozmaitych innowacji – dążyła raczej do tego, by jak najszybciej wrócić do starych nawyków i jak najmniej zmienić.

Stąd na przykład bałagan w oświacie i nauczaniu zdalnym?

Także, bo dotyczyło to również wielu instytucji samorządowych, służby zdrowia itd. Następna niepokojąca obserwacja: łatwość, z jaką oddawało się w ostatnich latach przechodzić państwu w tryb stanu nadzwyczajnego (przykładami choćby lockdown, ale też sposób postępowania na granicy z Białorusią), może stanowić dla rządzących rodzaj pokusy – by coraz częściej iść na skróty, brać w nawias procedury.

Na kryzys energetyczny i wojnę w Ukrainie też się uodporniliśmy?

Pierwszą reakcją na kryzys energetyczny była – znów – rezygnacja z wielu codziennych rutynowych działań. Z naszych badań przeprowadzonych na przełomie lat 2022 i 2023 wynika, że utrzymujemy w mieszkaniach i domach temperaturę niższą o 2–3 stopnie niż kilka lat temu, część osób krócej bierze prysznic, nie zapala tak wielu żarówek, do czego była przyzwyczajona, itp. To są niby drobne czynności, jednak oznaczają zmniejszenie komfortu, ograniczenie potrzeb – i tak częstokroć niewygórowanych.

Jeśli muszę oszczędzać, to oznacza, iż nie jestem zamożna. A z danych statystycznych wynika, że stajemy się coraz bardziej zamożni, więcej zarabiamy, nie ma bezrobocia, mamy rozbudowany system świadczeń społecznych.

To jest prawda i nieprawda. Kryzysy ujawniły, a właściwie potwierdziły silne zróżnicowanie klasowe w Polsce. Kilka lat temu byliśmy gotowi wierzyć w to, że jesteśmy społeczeństwem, w którym dominuje klasa średnia. Tak jednak nie jest. Na przykład w czasie covidu wiele zależało od możliwości mieszkaniowych, dostępu do internetu, charakteru wykonywanej pracy. Jedni organizowali niewielkie przestrzenie w mieszkaniach, drudzy wyjechali do domu na wsi i tam spędzili pandemię. Jedni mogli sobie pozwolić na pracę zdalną, inni byli tej możliwości pozbawieni. Podobnie w przypadku kryzysu energetycznego. Część społeczeństwa jest skazana na rezygnowanie – z ciepła, światła, swobodnej mobilności. Część może radzić sobie z kryzysem, inwestując np. w fotowoltaikę.

Czy w 2023 r najważniejszym wydarzeniem społecznym były wybory parlamentarne?

Tak, wbrew narzekaniu, że jesteśmy bierni i mało obywatelscy, frekwencja w wyborach była najwyższa od wielu lat.

Doświadczenia poprzednich kryzysów miały znaczenie?

Istotne były przede wszystkim wcześniejsze przejawy budzenia się społeczeństwa obywatelskiego: strajk kobiet i obydwa marsze warszawskie zorganizowane przez niedawną opozycję. Ludzie się przekonali, że mogą być sprawczy. I policzyli się – podobnie jak podczas pierwszej pielgrzymki do Polski Jana Pawła II.

Czy reset równouprawnienia mógł zaktywizować kobiety?

W ostatnich latach polityka coraz mocniej wtrącała się do naszej prywatności. Ludzie uświadomili sobie, że ich życie prywatne staje się przedmiotem niekoniecznie życzliwego zainteresowania władzy. Proszę sobie przypomnieć protesty młodych przeciwko wdrożeniu przepisów acta. Wydawało się, że pretekst do protestu jest błahy, a jednak młodzi ludzie byli zdecydowani, by wyjść na ulice, ponieważ uznali, że ktoś próbuje zabrać im prywatność. Dodatkowo rządy PiS były czasem uprzedmiotowiania strony społecznej, pokazywania, że najlepsze państwo to państwo wychowawcze, pouczające, ingerujące. Taka strategia paradoksalnie tylko przyspieszyła proces samoorganizowania się społeczeństwa przeciwko rządzącym. Coraz mniej sprawcze PiS zaczęło się zderzać z coraz to kolejnymi grupami społecznymi coraz bardziej świadomym swojej sprawczości i swoich praw – z nauczycielami, medykami, rolnikami, młodzieżą.

Stąd zaangażowanie młodych?

Pokutuje publicystyczne przekonanie o polaryzacji społeczeństwa. To jest tylko częściowo prawda. Mówiąc precyzyjnie, mamy w Polsce pasmo promodernizacyjne, które liczy ok. 25 proc. społeczeństwa. Mamy też podobnie liczne pasmo konserwatywno-tradycyjne. Oba różnią się między sobą niemal wszystkim: stosunkiem do różnorodności kulturowej, migrantów, światopoglądem, poglądami na temat roli państwa, miejsca Polski w Europie i w świecie. Jest jeszcze 50 proc. pośrodku. Ów środek tworzą osoby zdystansowane wobec obu stron spolaryzowanego sporu, często rozczarowane polityką, nie tyle więc apolityczne, co antypolityczne. Raczej obserwatorzy niż uczestnicy. Ta połowa społeczeństwa, do której w ostatnich latach należała m.in. znaczna część młodzieży, okazała się mieć 15 października kluczowe znaczenie dla wyniku wyborczego.

Dlatego że poczuła się zagrożona?

Tak – jeśli rozumiemy przez poczucie zagrożenia świadomość, że władza ingeruje w nasze życie osobiste. Ale ważne jest i to – to także pokazują nasze badania– że polikryzys zmienił perspektywę patrzenia na świat. Niepewność i nieprzewidywalność sprawiają, że coraz więcej osób żyje w „wiecznej teraźniejszości”. Oznacza to jednak, że coraz trudniej nam godzić się na odroczone gratyfikacje i na polityczne obietnice, które są odkładane. Nie ma jutra, nie ma wczoraj, jest tylko „tu i teraz”.

Czy ta mobilizacja społeczna przetrwa do wyborów samorządowych, przekuje się w chęć zaangażowania w życie lokalnych społeczności?

Tego nie wiem. Na razie to, co się w tym roku wydarzyło w Polsce, jest krzepiącą opowieścią dla innych społeczeństw. Pokazuje, że da się zmieniać rzeczywistość polityczną nawet wtedy, gdy wybory nie są równe.

Grozi nam uśpienie tej energii? Coraz rzadziej myślimy o Ukraińcach jako o uchodźcach, wojna spowszechniała?

Grożą nam: zmęczenie, uzwyczajnienie i rozczarowanie. Trudno utrzymywać wysoki poziom społecznej mobilizacji przez dłuższy czas. Niebezpieczne może być również uzwyczajnienie pewnych sytuacji, „normalizacja nienormalności” – np. utwierdzenie się i rządzących, i rządzonych w przeświadczeniu, że strona społeczna „zawsze sobie jakoś poradzi” i że w związku z tym tak zachowywały się instytucje i administracja w sytuacjach nadzwyczajnych. Ich przekonanie, że „społeczeństwo sobie radzi” i państwo nie musi się starać o dobre polityki publiczne. Pamiętajmy też o tym, że nowa władza zaczyna rządy z olbrzymim kredytem zaufania tych, którzy na nią głosowali. Jeśli zawiedzie, to rozczarowanie będzie ogromne. Dotyczy to wszystkich wyborców, którzy nie poparli 15 października Prawa i Sprawiedliwości, w szczególności jednak kobiet i młodzieży.

Zmiany społeczne związane z covidem przetrwały pandemię?

Tak. Pandemia miała swoje bieżące konsekwencje, ale też długotrwałe, trwające do teraz. Grupa socjologów poznańskich badała sposoby radzenia sobie z covidem prawie od samego początku pandemii. Gospodarstwa domowe okazały się być dość odporne na pandemiczne zawirowania. Szybko nauczyliśmy się radzić sobie z nieoczekiwaną sytuacją. Ta odporność opierała się przede wszystkim na pomysłowości i czymś, co można określić mianem sprytu adaptacyjnego. Często jednak oznaczało to konieczność rezygnowania ze starych nawyków codziennych. Covid wymusił przeorganizowanie domów w taki sposób, że równocześnie były domem, szkołą i miejscem pracy. Zmienił też kształt wielu relacji społecznych. Profesor Marek Krajewski jedną z nich określił jako reset równouprawnienia: z naszych badań wyraźnie wynikło, że to kobiety dźwigały główny ciężar codziennej krzątaniny i to one wzięły na swoje barki ciężar reorganizowania codzienności. Z jednej więc strony koszty zmagania się z pandemią były najwyższe właśnie w przypadku kobiet. Ale z drugiej – doświadczenie to w ostatecznym rozrachunku wzmocniło ich pozycję i dostarczyło nowych argumentów na rzecz równości.

Pozostało 84% artykułu
Materiał partnera
Opera prezentuje pierwszą, testową wersję przeglądarki Opera One R2
Dodatki
Hype, halucynacje i koszty
Dodatki
Komunikacja i promocja z dużymi obostrzeniami
Dodatki
Cyfryzacja, robotyka i wzmocnienie geriatrii
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Dodatki
Wciąż wprowadzane za wolno