Mamy już szczyt epidemii?
Jeszcze nie. Obostrzenia, które zostały wprowadzone kilka dni temu, jeszcze nie dały efektu w postaci zmniejszenia liczby zakażeń. Należy się spodziewać, że szczyt zakażeń przypadnie na przełom marca i kwietnia. Pod warunkiem, że będziemy przestrzegać zasad epidemicznych zalecanych przez rząd. W takiej sytuacji z końcem kwietnia należałoby się spodziewać znacznego obniżenia liczby zakażonych i początku etapu stabilizacji liczby zakażeń. Należy też wziąć pod uwagę to, że późna wiosna to jest ten przedział roku, w którym temperatura jest wyższa, częściej przebywamy na zewnątrz, częściej otwieramy okna i wietrzymy pomieszczenia, i kiedy w naturalny sposób nasza aktywność powoduje, że jesteśmy fizycznie dalej od siebie. To ogranicza transmisję wirusa. Nadejście późnej wiosny ze zmianą naszej aktywności i zmianą naszego charakteru życia również będzie sprzyjało temu, aby spadła liczba zakażeń.
Jaki będzie poziom zakażeń w szczycie pandemii?
Mamy nadzieję, że nie dojdziemy do 40 tys. Trzeba jednak pamiętać, że w szczycie fali zakażeń, że za każdym razem, gdy zwiększamy liczbę testów, automatycznie rośnie liczba osób pozytywnych. Dlatego ważniejsze jest to, by zmniejszała się proporcja wyników testów pozytywnych w stosunku do wszystkich wykonanych testów w danym czasie. Jeżeli zauważymy ten ruch, to będziemy mieć najlepszy dowód na to, że epidemia w tej fali przygasa.
Teraz pozytywnych testów w skali kraju to około 30–35 proc. w ostatnich tygodniach. Sytuacja jest będzie bardzo niebezpieczna, kiedy lokalnie przekraczamy 50 proc. – dla przykładu, jesienią zdarzały się wyniki na poziomie przekraczającym tę barierę.