- Polska nie przedstawiła na przyszły rok budżetu, w którym radykalnie zmniejszałby poziom deficytu - wyjaśnił agencji Bloomberg Peter Attard Montalto, ekonomista w Nomura International w Londynie. - Jest to tym bardziej niepokojące, że polskiej gospodarki nie dotknęła recesja, a wszystkie prognozy mówią o silnym wzroście gospodarczym w kolejnych latach.
W jego opinii w tej sytuacji ryzyko dla krajowego ratingu wzrasta i może być poważne, jeśli także po przyszłorocznych wyborach do parlamentu nie zostanie przedstawiony wiarygodny program reform. Montalto uważa, że ewentualne zmiany poziomu ratingów mogłyby nastąpić w ostatnim kwartale 2011 roku lub na początku 2012 roku.
Obawa, przed obniżeniem ratingu nie jest jednak jedynym powodem, dla którego nasz rząd powinien czym prędzej dążyć do obniżenia deficytu finansów publicznych i zahamowania wzrostu długu. Komisja Europejska, która objęła nasz kraj procedurą nadmiernego deficytu nakazała nam obniżenie jego poziomu do wymaganych 3 proc. PKB do 2012 roku.
Tymczasem ministerstwo finansów już dziś przyznaje, że nie będzie w stanie tego zrobić przed 2013 rokiem. Prognozy na ten rok mówią zaś o jego wzroście z 7,2 proc. na koniec 2009 roku do 7,9 proc. PKB na koniec 2010 (wcześniejsze prognozy zakładały obniżkę do 6,9 proc. PKB). Zupełnie inaczej Nomura ocenia sytuację w Czechach - tam premier Petr Nečas zapowiedział zmniejszenie o połowę deficytu w ciągu kolejnych trzech latach. W tym roku ma on sięgnąć około 5,3 procent. Aby to osiągnąć planuje przyciąć wydatki na płace w sektorze publicznym o 10 procent w przyszłym roku, ograniczyć inwestycje o 5 procent i zmniejszyć wydatki socjalne poprzez wyeliminowanie niektórych ulg podatkowych i dotacji.
Obecna ocena kredytowa długu rządowego w przypadku Polski to A- w przypadku agencji Standard&Poor’s oraz Fitch oraz A- w przypadku agencji Moody’s. Ten poziom utrzymuje się już od 2007 r., dzięki czemu udawało się utrzymywać koszty ubezpieczenia od ryzyka niewypłacalności na niskim poziomie.