– Krótkoterminowy spadek indeksu cen związany ze zjawiskami sezonowymi oczywiście nie jest deflacją, w okresie wakacyjnym spotykamy się z tym efektem spadku poziomu cen ze względów sezonowych, przede wszystkim tańsza jest żywność – powiedział Raczko.
– Jeśli chodzi o deflację rozumianą jako proces bardziej długotrwały, niesezonowy, związany z systematycznym, uporczywym spadkiem poziomu cen, to myślę, że tego typu zjawisko Polsce nie grozi, dlatego że obserwujemy dość wysoką nominalną dynamikę płac, która niewątpliwie wspiera konsumpcję. Poza tym nie sądzę, że gospodarstwa domowe przyspieszą proces oszczędzania, a tym samym, że te zwiększone dochody będą wspierać konsumpcję. Ponadto, jeżeli uaktywni się popyt konsumpcyjny, to zareaguje na to nie tylko podaż, ale również ceny.
Andrzej Raczko poinformował także, że w długim okresie bank centralny spodziewa się, że nastąpi bardzo powolny i umiarkowany wzrost wskaźnika CPI.
– W związku z tym prognozujemy, że nastąpi umiarkowany, bardzo powolny wzrost indeksu cen, ale oczywiście w dłuższym okresie – powiedział. Z centralnej ścieżki marcowej projekcji NBP wynika, że inflacja CPI w 2014 r. wyniesie 1,1 proc., w 2015 r. 1,8 proc., w 2016 r. 2,5 proc. Inflacja CPI, zgodnie z marcową projekcją, ma wzrastać, choć do I kwartału 2016 r. pozostanie poniżej celu inflacyjnego NBP wynoszącego 2,5 proc.
Natomiast członek Rady Polityki Pieniężnej Jerzy Hausner ocenia, że przy obecnych korzystnych warunkach makroekonomicznych, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, ale też w okresie niepewności dotyczącej sytuacji na Wschodzie oraz związanej z przyszłymi działaniami EBC, najlepiej służy gospodarce polityka stabilizowania stóp procentowych.