Przeciętne wynagrodzenia w ujęciu realnym rosną szybciej niż gospodarka już drugi rok z rzędu. W 2016 r. płace okazały się wyższe niż rok wcześniej o 4,2 proc., podczas gdy PKB zwiększył się realnie tylko o 2,8 proc. – wynika z ostatnich danych GUS.
Także w ujęciu nominalnym nasze zarobki wzrosły bardziej (o 3,8 proc.) niż wartość tego, co udało się wytworzyć w gospodarce (3,2–3,4 proc.). W ciągu ostatnich 16 lat, licząc od 2000 r., taka sytuacja miała miejsce tylko pięć razy.
Kto korzysta na wzroście
– Patrząc z punktu widzenia pracujących to korzystne zjawisko – zauważa Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. Bo oznacza, mówiąc w uproszczeniu, że trochę więcej zysków ze wzrostu gospodarczego trafia do kieszeni pracowników, a trochę mniej do kieszeni pracodawców. Dotychczas w Polsce udział płac w wartości PKB głównie spadał (choć w największym stopniu miało to miejsce do 2004 r.), co wytykał zresztą wicepremier Mateusz Morawiecki jako defekt naszego rozwoju.
Ekonomiści są zgodni, że szybki wzrost płac, nawet szybszy niż wartość PKB, sam w sobie nie jest czymś złym. Pod jednym wszakże warunkiem – że towarzyszy temu wzrost wydajności pracy.
– W zeszłym roku tak jednak nie było – podkreśla Tomasza Kaczor. Ostatecznych danych jeszcze nie ma, ale na podstawie danych z trzech kwartałów można oszacować, że produktywność pracy w przeliczeniu na jednego zatrudnionego zwiększyła się o około 2 proc.