Motorem przyspieszenia okazały się wydatki konsumpcyjne, które rosły w rocznym tempie 2,6 proc. – podał w piątek Departament Handlu USA. Wyższą dynamikę ostatnio wykazywały w IV kwartale 2006 r., jeszcze przed wybuchem kryzysu.
Choć dane te były zgodne z oczekiwaniami ekonomistów, nie wzbudziły ich entuzjazmu. – Gospodarka rośnie, ale w rozczarowującym tempie. W tym punkcie ożywienia powinno ono być wyższe – ocenił Scott Brown, główny ekonomista z Raymond James & Associates.
Eksperci wskazują, że takie tempo wzrostu jest niewystarczające, aby rozwiązać najbardziej palący problem amerykańskiej gospodarki, jakim jest uparcie wysoka stopa bezrobocia. We wrześniu sięgała ona 9,6 proc. Ocenia się, że jej trwała obniżka wymaga zwyżek PKB o około 3,5 proc. rocznie.
Tymczasem ekonomiści średnio oczekują, że w całym 2010 r. największa gospodarka świata powiększy się o 2,7 proc., a w przyszłym o zaledwie 2,4 proc. Choć ożywienie w sferze wydatków konsumpcyjnych jest optymistycznym sygnałem, jego trwałość jest wątpliwa ze względu na brak zaufania konsumentów do gospodarki. W październiku wyrażający je indeks ośrodka Conference Board wyniósł zaledwie 50,2 pkt, podczas gdy w okresach ekspansji gospodarczej wynosił średnio 100,3 pkt.
Jest niemal przesądzone, że w tej sytuacji Rezerwa Federalna zdecyduje się na drugą rundę tzw. ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE), czyli skupowania aktywów za dodrukowane pieniądze (pierwsza zakończyła się w marcu). Decyzji takiej spodziewają się wszyscy dilerzy amerykańskich papierów skarbowych, którzy odpowiedzieli na ankietę agencji Reutera. Prawdopodobnie zapadnie ona już na najbliższym posiedzeniu Fed, które rozpocznie się we wtorek. Ekonomiści prognozują, że Fed powiększy swój portfel aktywów o 0,5 – 2 bln dol. Program ten ma wpłynąć na koniunkturę kilkoma kanałami. Powinien obniżyć rentowność obligacji, z którą powiązane jest oprocentowanie kredytów, oraz osłabić dolara, wspomagając amerykańskich eksporterów. Luźna polityka pieniężna winduje też ceny aktywów, co na drodze tzw. efektu majątkowego (ludzie czują się bogatsi) może wpłynąć na wydatki konsumpcyjne.