Rozwój przemysłu naftowego i gazowego w tym regionie są gotowe przejąć mniejsze firmy, które nie boją się ryzyka finansowego.
Region Afryki Wschodniej ma obecnie duże perspektywy stać się poważnym graczem na rynku skraplanego gazu ziemnego (LNG). Atuty tego obszaru to bliskość głównych konsumentów w Azji oraz odkryte pokłady, porównywalne z tymi w Katarze. USGS szacuje, że u wybrzeży Kenii, Tanzanii i Mozambiku znajduje się więcej gazu niż w Nigerii – obecnie największego producenta energii w Afryce.
Mimo znacznych pokładów problemem stają się duże koszty wydobycia i niska rentowność inwestycji. To odstrasza większe firmy, które niechętnie biorą udział w ryzykownych i kosztownych przedsięwzięciach. Jest to szansa dla mniejszych przedstawicieli branży, którzy zazwyczaj skupiają się na jednym regionie lub państwie z nadzieją maksymalizacji rentowności.
-Przemysł naftowo-gazowy martwi się o koszty. Firmy naftowe ograniczają swoje inwestycje i wstrzymują projekty. Jeśli ktoś znajdzie gaz lub ropę w Afryce Wschodniej to przychody zobaczy za 10-15 lat, więc zainteresowani tym będą mali i średni gracze, może kilku większy – powiedział Willy Olsen, były doradca Statoil, na konferencji w Londynie poświęconej wydobyciu ropy i gazu w Afryce Wschodniej.
Sytuacja ze strony zainteresowanych krajów wygląda tak, że każde z nich chciałoby pierwsze zacząć eksportować gaz i wzmocnić swoją gospodarkę. Mają jednak poważne wyzwania do pokonania. Mozambik i Tanzania nie ma odpowiedniej infrastruktury ani wiedzy technicznej. Nie ma nawet jasnej polityki, czy ustaw odnośnie ropy i gazu. Ciągle trwa debata, jaką ilość gazu powinno się sprzedawać zagranicznym inwestorom, a ile pozostawić do użytku krajowego.