Wtorkową sesję na GPW w zasadzie wszystkie firmy handlowe – zarówno te sprzedające żywność, jak i odzież czy inne towary – zaczęły od spadków. Trudno było spodziewać się entuzjazmu inwestorów dla nowych podatków, ale Ministerstwo Finansów w opublikowanych w poniedziałek założeniach do projektu zaskoczyło także wielu przedstawicieli branży handlowej.
Średniacy też zapłacą
Zwolnione z podatku będą tylko firmy generujące rocznie poniżej 18 mln zł obrotu, czyli realnie firmy naprawdę niewielkich, jak na realia rynku wartego tylko w przypadku segmentu handlu spożywczego ok. 200 mld zł. Od 1,5 mln zł do 300 mln zł sprzedaży miesięcznie (3,6 mld zł rocznie) stawka wyniesie 0,7 proc., a kolejna powyżej tego progu wyniesie już 1,3 proc.
Choć otwierając konsultacje, premier Beata Szydło mówiła co prawda o fiskalnej roli podatku, ale również jego znaczeniu dla urealnieniu konkurencji, to taka skala raczej się temu celowi nie przysłuży.
– Firmy o rocznym obrocie powyżej 18 mln zł wchodzące w próg opodatkowania 0,7 proc. zdecydowanie nie będą w stanie nawiązać walki konkurencyjnej z dyskontami – rentowność małych firm wynosi ok. 0,5–1,5 proc. Zatem to właśnie one najsilniej odczują ten podatek – mówi Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu. – Dyskonty, których rentowność jest wielokrotnie wyższa, nie odczują wpływu podatku i nie przyczyni się on do wyrównania szans dla polskich firm – dodaje.
Na GPW na otwarciu tracili też sprzedawcy paliw, ponieważ wbrew wcześniejszym zapowiedziom ten sektor rynku również został objęty nową daniną. Z firm handlowych stosunkowo najlepiej zachowywał się Eurocash, który na tle dużych firm handlowych powinien być zadowolony (analiza >B15). Bo choć wątek opodatkowania sprzedaży hurtowej czy w systemie Cash & Carry też się pojawiał, ostatecznie opodatkowano jedynie detal.