Resort finansów do ostatniej chwili będzie liczył wydatki dla poszczególnych resortów i zastanawiał się, skąd wziąć brakujące miliardy. – Najprawdopodobniej minister finansów zdecyduje się na podniesienie prognozowanych dochodów podatkowych – mówi „Rz” wysoki urzędnik państwowy.
Nie udało się uzyskać oficjalnego komentarza w tej sprawie ze strony Ministerstwa Finansów. Wcześniej przy spodziewanym wzroście PKB na poziomie 1,2 proc. planowano dochody rzędu 245,5 mld zł, a deficyt miał sięgnąć 52,2 mld zł plus dodatkowo 15,3 mld zł w budżecie środków unijnych. – Deficyt nie zostanie zmieniony – zapewnił urzędnik.
Kłopot z dochodami pojawił się, gdy ministrowie zażądali większych pieniędzy na 2010 rok. O około 2 mld zł wystąpiła m.in. minister pracy Jolanta Fedak. – Potrzebujemy więcej, niż to wyliczył minister finansów, na zaspokojenie wszystkich wydatków wynikających z obowiązujących ustaw i projektów ustaw – mówi ”Rz” minister Fedak. – Nie wiem, jak to się stało, że resort finansów uznał, że świadczenia kosztują mniej, niż to ma miejsce w rzeczywistości. Między nami są w tej materii rozbieżności.
Nie domyka się również budżet Zakładu Ubezpieczeń Społecznych – oprócz 37 mld zł dotacji, którą resort finansów planował przekazać na jego konto, powinien dostać jeszcze dodatkowe 17 mld zł, aby zapewnić wypłaty w 2010 roku. Poza tym problemem są też pieniądze, które miały zasypać część dziury z rezerwy demograficznej. Minister finansów zaproponował jej rozwiązanie i zasilenie kwotą 7,5 mld zł Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Jednak może się to okazać bardzo kosztowne, bo te pieniądze są ulokowane w obligacjach.
– Gdyby rząd zdecydował się je sprzedać, skazałby się na konieczność płacenia większych pieniędzy inwestorom. Zbycie oznaczałoby bowiem zwiększenie rentowności państwowych papierów poprzez zwiększoną podaż obligacji na rynku – tłumaczy były minister finansów Mirosław Gronicki.