Ministerstwo Finansów chce zmienić sankcje za nadmierny dług

Minister finansów chce zmienić zasady określające wysokość wydatków państwa. Umożliwi to powstawanie budżetów z wysokimi deficytami.

Publikacja: 09.06.2013 23:07

Ministerstwo Finansów chce zmienić sankcje za nadmierny dług

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Problemy ze spięciem budżetu, spowodowane spowolnieniem gospodarczym i towarzyszącemu mu spadkowi przychodów, zmuszają resort finansów do poszukiwania sposobów na poluzowanie ograniczeń deficytu budżetowego. Jednym z nich jest próba ominięcia wymogu braku deficytu, gdy polski dług przekroczy 55 proc. PKB.

Jeszcze w tym roku do ustawy o finansach publicznych resort chce wprowadzić zapowiadaną od dawna tzw. stabilizującą regułę wydatkową. Ma ona doprowadzić Polskę do celu, jakim jest deficyt nie większy niż 1 proc. PKB. Ale zmienia też sankcje za przekroczenie przez dług tzw. progów ostrożnościowych.

– Po wejściu w życie nowej reguły znikną dotychczasowe sankcje budżetowe, które uruchamiane były po przekroczeniu przez dług publiczny I progu ostrożnościowego, czyli 50 proc. PKB. Nowe będą polegały na zmniejszeniu dynamiki wydatków całego sektora finansów publicznych w kolejnym roku – tłumaczy Ludwik Kotecki, główny ekonomista MF.

Deficyt pod kontrolą

Dotychczasowe sankcje to wymóg, by w kolejnym budżecie państwa relacja deficytu do dochodów nie była wyższa niż w poprzedniej ustawie. Nasz dług jest powyżej 50 proc. PKB już od 2010 r., co oznacza, że dziura w budżecie na 2013 r. i 2014 r. nie może być wyższa niż 12 proc. dochodów. Ministerstwo Finansów we wstępnym planie finansowym państwa chciałoby zaś mieć budżet z relacją 19 proc. Obecne zasady wiążą też ręce ministrowi finansów w przypadku ewentualnej nowelizacji tegorocznej ustawy budżetowej.

– Bez zniesienia dotychczasowych sankcji za przekroczenie przez dług publiczny progu 50 proc. PKB ewentualna nowelizacja tegorocznego budżetu jest niemożliwa – przyznaje Marek Rozkrut, główny ekonomista firmy doradczej Ernst & Young. Decyzję, czy zmieniać budżet, rząd ma podjąć jeszcze w tym miesiącu.

Ekonomiści zauważają nieoficjalnie, że sytuacja wygląda tak, jakby MF chciało upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – przy wprowadzaniu wymaganej przez KE reguły wydatkowej chce sobie zapewnić możliwość ruchów budżetowych. Ale taka zmiana I progu ostrożnościowego nie powinna być źle odebrana przez rynek.

Mniej ostrożności

Większą burzę na rynkach mogłaby wywołać informacja, że rząd „majstruje" przy drugim progu ostrożnościowym, zapisanym w ustawie o finansach publicznych. Przekroczenie przez dług 55 proc. PKB powoduje, że na kolejny rok trzeba skonstruować budżet tak, aby nie miał w ogóle deficytu lub nie powodował zwiększenia długu w relacji do PKB.

– To byłaby negatywna zmiana i narobiłaby dużo szumu. Inwestorzy traktują ten poziom jako ważną kotwicę stabilności naszych finansów publicznych i próba jej zerwania oznaczałaby także zachwianie wiary w tę stabilność – ocenia Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao. Choć nie wszyscy podzielają jego pogląd, wszyscy zgadzają się, że byłaby to rewolucja w finansach publicznych.

Reguła wydatkowa sama w sobie jest dobrym rozwiązaniem – uważają ekonomiści. – Chroniłaby nas przed nadmierną rozrzutnością państwa, zarówno w okresie spowolnienia, jak i ożywienia gospodarki – mówi Rozkrut. Ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. – Taką regułę dobrze wprowadzić, ale powinna być ona prosta i jednoznaczna. Proponowana przez MF konstrukcja limitu wydatków jest skomplikowana i daje duże pole do interpretacji, w zależności od tego, kto będzie w przyszłości zarządzał finansami publicznymi. Obawiam się, że to może być instrument wykorzystywany zamiast do stabilizacji, do destabilizowania finansów – uważa Janusz Jankowiak.

Projekt trafił w piątek do konsultacji międzyresortowych, MF chce, by wszedł w życie w tym roku.

Po co stworzono regułę wydatkową?

Stała reguła wydatkowa ma określać wskaźnik wzrostu limitu wydatków w kolejnym roku w porównaniu z limitem wydatków w roku poprzednim. Wskaźnik ma być oparty na prognozie inflacji na kolejny rok oraz średnim wzroście realnego PKB w ciągu ośmiu lat (sześć lat rzeczywistych wskaźników, dwa lata prognoz). Ma to pomóc w redukcji średniookresowego deficytu strukturalnego do poziomu 1 proc. PKB oraz w obniżeniu długu w relacji do PKB. Resort finansów przewiduje też mechanizmy korygujące. Gdyby deficyt w danym roku był większy niż 3 proc. PKB lub dług przekroczył 55 proc. PKB, możliwe byłoby zmniejszanie wskaźnika wzrostu o 2 pkt proc. Gdyby dług przekroczył 50 proc., a koniunktura byłaby dobra, wzrost limitu byłby ograniczany o 1 pkt proc., przy złej koniunkturze korekty by nie było.

Problemy ze spięciem budżetu, spowodowane spowolnieniem gospodarczym i towarzyszącemu mu spadkowi przychodów, zmuszają resort finansów do poszukiwania sposobów na poluzowanie ograniczeń deficytu budżetowego. Jednym z nich jest próba ominięcia wymogu braku deficytu, gdy polski dług przekroczy 55 proc. PKB.

Jeszcze w tym roku do ustawy o finansach publicznych resort chce wprowadzić zapowiadaną od dawna tzw. stabilizującą regułę wydatkową. Ma ona doprowadzić Polskę do celu, jakim jest deficyt nie większy niż 1 proc. PKB. Ale zmienia też sankcje za przekroczenie przez dług tzw. progów ostrożnościowych.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Budżet i podatki
Zamknięcie rządu USA zażegnane dzięki uchwaleniu przez Senat prowizorium budżetowego
Budżet i podatki
Niemieckie partie zgodziły się na zwiększenie zadłużenia budżetu
Budżet i podatki
Gigantyczny skok deficytu Rosji. Wojna wysysa pieniądze podatników
Budżet i podatki
Wpływy z VAT rosną szybciej niż PKB. Ale co ze zmniejszaniem tzw. luki VAT?
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Budżet i podatki
Luzowanie unijnych reguł fiskalnych. Co może zyskać Polska?
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń