Do roku 2004 również restrukturyzacja sektora energetycznego była realizowana konsekwentnie i we właściwym kierunku. Później zmieniła się niestety nasza polityka w tym obszarze. Zaczął dominować populizm i socjotechnika. Politycy dość często przestawali rozwiązywać problemy, koncentrując się na słupkach popularności. A przecież odpowiedzialność za przyszłość państwa wymaga dość często podejmowania trudnych w społecznym odbiorze decyzji. Obecna i przyszła polityka energetyczna prowadzona przez Polskę musi uwzględniać strategię klimatyczną UE. Zaklinanie rzeczywistości i mówienie, że węgiel kamienny będzie kołem zamachowym polskiej gospodarki jest w tej sytuacji skrajną nieodpowiedzialnością. To właśnie przykład dominacji populizmu nad rzetelną dyskusją o przyszłości polskiej gospodarki.
Sytuację po ostatnim szczycie odbieram negatywnie. Przekaz premiera do opinii publicznej jest nieadekwatny do skali problemu i tego, co miało miejsce w Brukseli. Z wypowiedzi premiera można było bowiem wnioskować, że Polska jest wyłączona z działań na rzecz neutralności klimatycznej Europy w 2050 r. Równocześnie będziemy mieli szeroki dostęp do środków na sprawiedliwą transformację. Czyli odnieśliśmy kolejny, ,,wspaniały" sukces. A przecież to całkowity absurd.
Realia są takie, że Polska otrzymała pół roku na wypracowanie swojego stanowiska, i oszacowanie kosztów transformacji energetycznej. Ale nie jesteśmy z tego zwolnieni, chyba, że wyjdziemy z UE.
Wielokrotnie mówiłem, że Polska będzie doświadczona skutkami transformacji w elektroenergetyce. Jesteśmy bowiem dużym emitentem CO2, z poziomem emisji 327 mln ton/rok zajmujemy 21. miejsce na świecie i 5. miejsce w Europie. Na uwagę zasługuje fakt, iż jesteśmy na 2. miejscu na świecie jeśli chodzi o emisję przypadającą na jednostkę produkowanej energii elektrycznej. Prawie 80 proc. energii produkujemy z paliw stałych, czyli węgla kamiennego i brunatnego. Ten wskaźnik spadł o 10 punktów procentowych w ostatnich 15 latach, więc idziemy we właściwym kierunku, ale musimy ten proces przyspieszyć. Powinniśmy pamiętać, że za 10 lat będziemy mieć o 5 kopalń węgla kamiennego mniej. Praktycznie nie będziemy produkować energii elektrycznej z węgla brunatnego w ZE PAK. A za 20 lat nie będziemy produkować energii w Bełchatowie. Czyli w 2040-45 nie będziemy produkować w ogóle energii z węgla brunatnego a na uwagę zasługuje fakt, iż w tej chwili prawie 30 procent energii wytwarzamy z tego paliwa. W 2050 r. będziemy mieli tylko 7 kopalń węgla kamiennego, z tego 4 wydobywające węgiel energetyczny. Wydobycie węgla kamiennego z 60 mln ton spadnie do 18 mln ton. Z tego wynika, że zmiana miksu energetycznego jest koniecznością, dyktuje ją ekonomia i zdrowy rozsądek.
Dlaczego rząd zdecydował się na taki ruch podczas szczytu? Może to element negocjacji?
Trudno mi wnikać w intencje. Myślę, że wpływ na stanowisko rządu miały uwarunkowania wewnętrzne. Taktykę można by ocenić pozytywnie, gdyby nie uwzględniać kosztów wizerunkowych. Zostaliśmy znowu sami na placu boju. Mamy jednak czas na przekonanie partnerów, że potrzebujemy szczególnego traktowania, a sprawiedliwa transformacja musi uwzględniać nasze postulaty.