General Motors poinformował, że będzie w stanie częściowo pokryć wzrost cen surowców i niekorzystnych kursów walut w Bazylii i Argentynie, ale będą mieć wypływ netto rzędu miliarda dolarów (855 mln euro) na jego roczny bilans. Wcześniej mówił o dodatkowym koszcie ok. 500 mln dolarów.
- Nasze wyniki operacyjne ucierpiały na skutek dużych przeszkód związanych z cenami surowców i z dewaluacjami w Ameryce Płd. — wyjaśnił dyrektor finansowy Chuck Stevens i ocenia, że reszta roku będzie jeszcze trudniejsza. Uznał, że koncern miał solidne wyniki w II kwartale mimo wyraźnie przeciwnych wiatrów w całym roku.
Większość dodatkowych kosztów przypadła na Amerykę Płn., trzeba będzie coś z tym zrobić — dodał. GM kupuje większość stali od amerykańskich producentów, którzy podnieśli ceny w reakcji na cło w imporcie nałożone przez administrację. Wyższe koszty zmniejszą zasoby wolnej gotówki koncernu do 4 mld dolarów z planowanych wcześniej 5 mld.
Mimo ceł Stevens uważa, że niedawna reforma systemu podatkowego i niskie bezrobocie powinny zapewnić dynamikę sprzedaży podobną do 2017 r., może nieco mniejszą.
W II kwartale koncern zwiększył dostawy do salonów o 4,6 proc., zakłady produkujące największe furgonetki (pickup trukcs) pracują nadal z ponad pełną mocą, aby zaspokoić popyt. Kwartalny zysk netto wyniósł 2,39 mld dolarów wobec 2,43 mld rok temu, 1,81 dolara na akcje po 1,89, a analitycy liczyli na 1,78 dolara. Obroty zmalały nieznacznie do 36,76 mld z 36,98 mld. Koncern spodziewa się w całym roku zysku ok. 6 dolarów na akcję wobec wcześniejszej prognozy 6,3-6,6 dolara.