Zawał serca to stopniowe obumieranie mięśnia sercowego. Martwica rozprzestrzenia się w wyniku niedrożności jednego lub wielu naczyń krwionośnych, zasilających mięsień sercowy. Szkody spowodowane tym procesem powiększają się z każdą minutą trwania zawału.
Możemy podzielić pacjentów kardiologicznych na tych, którzy nie byli jeszcze hospitalizowani, i tych, którzy przeżyli taki epizod. Pierwsza grupa ma bardzo dobre rokowania, ale każde gwałtowne zaostrzenie choroby kończące się hospitalizacją, znacznie pogarsza stan pacjenta i nie wraca on już do poprzedniej kondycji. Do szpitala trafia co roku prawie 80 tys. Polaków z zawałem serca.
260 minut
– Polska może poszczycić się jednymi z najlepszych na świecie standardów postępowania w przypadkach wystąpienia ostrych incydentów kardiologicznych – mówi Reinier Schlatmann, prezes Philipsa w Europie Środkowo-Wschodniej. – Polscy lekarze potrafią skutecznie leczyć zawał, jednak co czwarty pacjent umiera, bo zbyt późno zadzwonił po karetkę – dodaje.
Z tego właśnie powodu powstała ogólnopolska kampania Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu oraz Fundacji ŚCCS „Zawał serca – Czas to Życie". Celem projektu jest skrócenie opóźnień leczenia zawału serca poprzez właściwą edukację na ten temat. Honorowy patronat nad kampanią objęła małżonka prezydenta RP, Agata Kornhauser-Duda, a członkiem Komitetu Honorowego jest minister zdrowia prof. Łukasz Szumowski.
Liczby mówią same za siebie. U połowy Polaków z zawałem serca czas, który upływa od pierwszych objawów do udzielenia profesjonalnej pomocy w ośrodku kardiologii interwencyjnej, wynosi ponad 260 minut. Od 2005 r., mimo znaczącego zwiększenia liczby ośrodków kardiologii interwencyjnej w Polsce, ten czas uległ redukcji jedynie o około 15 proc., z czego dwie trzecie opóźnienia wynika z faktu, że Polacy zwlekają z wezwaniem karetki przy pierwszych objawach niewydolności serca.