- Turcja jest krajem, który prężnie się rozwija. W ciągu ostatnich czterech lat odnotowaliśmy wzrost PKB z 200 do 400 mld dolarów rocznie. Dbamy o przyjazny klimat dla inwestorów i dysponujemy młodą siłą roboczą, co jest ważne dla gospodarki europejskiej - przekonywał Halil Kulluk, przewodniczący tureckiej Rady ds. Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych.
I zastanawiał się, dlaczego mimo wieloletnich negocjacji Ankary o członkostwo we Wspólnocie rynki europejskie są nadal mało dostępne dla tureckich przedsiębiorców, awymiana handlowa Turcji z UE sięgnęła zaledwie 15 mld dolarów. - Ta wartość powinna być o wiele wyższa - stwierdził Kulluk.
Zdaniem Heinza Kramera, szefa Jednostki Badawczej Relacji Zewnętrznych Niemieckiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa, Turcja padła ofiarą uprzedzenia jako państwo, które zagraża chrześcijaństwu.
- Po atakach terrorystycznych w Nowym Jorku islam stał się dla wielu osób niebezpieczny, co wpływa na postawę urzędników i polityków w Brukseli - zaznaczył Kramer. Jak podkreślał, po 43 latach statusu państwa stowarzyszonego z Unią nadal istnieje przepaść w sferze informacji na linii Ankara - Bruksela, co uniemożliwia prowadzenie efektywnego dialogu.
Tymczasem członkostwo Turcji w Unii mogłoby się przyczynić do poprawy bezpieczeństwa międzynarodowego ze względu na rosnącewpływy tego państwa na Bliskim Wschodzie. - Chodzi także o ważny wkład Ankary w poprawę bezpieczeństwa energetycznego - zaznaczał Kramer.