Jutro resort skarbu ma otrzymać oferty od inwestorów zainteresowanych zakupem stoczni. Minister spodziewa się jednej oferty na zakup Stoczni Szczecińskiej Nowa oraz dwóch dotyczących Stoczni Gdynia. Jedynym chętnym do zakupu bankrutującej stoczni w Szczecinie jest firma Złomrex i powołana przez nią spółka celowa Amber. Z tego rozwiązania nie są zadowoleni stoczniowcy ze Szczecina. – Nie mamy gwarancji, co się stanie ze spółką, gdyby Złomrex wycofał się z tej inwestycji – wyjaśnia Andrzej Antosiewicz, szef „Solidarności" w SSN. – Ministerstwo kupiło los na loterii pod hasłem prywatyzacja i może się okazać, że jest on pusty – tak proces prywatyzacji szczecińskiej stoczni podsumowuje Jacek Kantor z „Solidarności" 80 w SSN.
Zdaniem ministra porozumienie z inwestorami leży jednak w interesie zarówno stoczni, jak i Skarbu Państwa. Bez prywatnych właścicieli stocznie nie mają szans na przetrwanie, bo nie mają nawet środków na bieżącą działalność. Wszystkie kontrakty na statki są nierentowne, do każdego z nich stocznia musi dopłacać od kilku do 15 mln dolarów w zależności od modelu statku. Tymczasem spadek wartości dolara o jeden grosz oznacza np. dla Stoczni Gdynia około 2,7 mln złotych straty. Państwowy właściciel nie może dokładać do kontraktów, bo udzieliłby kolejnej pomocy publicznej. – My zaś nie uporaliśmy się z wytłumaczeniem Komisji Europejskiej miliardów pomocy z ubiegłych lat – wyjaśniał minister.
Aby nie psuć atmosfery tuż przed składaniem ofert, posłowie odłożyli do stycznia decyzję, czy restrukturyzacją sektora stoczniowego powinna się zająć Najwyższa Izba Kontroli.