O fuzji zadecydował ostatecznie w sobotę wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak.
Przygotowania do włączenia samodzielnej kopalni do JSW trwają już od kilkunastu miesięcy. Koncepcję połączenia potwierdziła rządowa strategia dla górnictwa, przyjęta wiosną (zgodnie z nią JSW ma trafić na giełdę, ale po włączeniu Budryka), a przypieczętował ją resort gospodarki. Formalnie kopalnia wejdzie do spółki po Nowym Roku – po wpisaniu zmiany do KRS.
Blisko 2,5-tysięczna załoga Budryka fuzji nie chciała – wypowiadała się przeciwko niej m.in. w referendum kilka tygodni temu. Dlatego, że kopalnia samodzielnie funkcjonuje sprawnie (nie ma problemów z wydobyciem, które ma JSW, przynosi zyski, np. w zeszłym roku 5,5 mln zł). Ale przede wszystkim z powodu zarobków.
– Jeśli roczne pensje górników Budryka wzrosną o 10 tys. zł, to na pewno nie będą się sprzeciwiać połączeniu z Jastrzębiem – argumentuje Bogusław Ziętek, szef związku zawodowego Sierpień ’80 (jeden z trzech prowadzących strajk okupacyjny w Ornontowicach).
– Mamy teraz terror strajkowy, a w takiej atmosferze nie można rozmawiać – uważa Piotr Bojarski, prezes kopalni, którego strajkujący ponad dobę więzili w środę w gabinecie. – W piątek rozmawialiśmy ze stroną JSW i z sześcioma związkami Budryka, które nie strajkują. Mimo zapowiedzi, że będziemy rozmawiać, gdy protest zostanie zawieszony, rozmawialiśmy. Ale strajkujący w ogóle nie biorą tego pod uwagę – tłumaczy. Z jego oceny wynika, że protestujące związki skupiają ok. 15 proc. załogi, a czynny udział w strajku bierze ok. 100 osób (zdaniem protestujących ponad 400). Zapowiadają, że spędzą w kopalni święta, dołączą do nich rodziny.