Samorządy dostaną od tego roku więcej pieniędzy z opłat za korzystanie ze środowiska. Od każdej tony odpadów trafiających na wysypiska przedsiębiorcy zajmujący się wywozem śmieci płacą obowiązkowo 75 zł, sześciokrotnie więcej niż w ubiegłym roku. A ponieważ rocznie jest to ok. 10 mln ton, wpływy z opłaty marszałkowskiej będą imponujące.
Do tej pory pieniądze z opłaty marszałkowskiej rozchodziły się między gminy, powiaty, narodowy i wojewódzkie fundusze ochrony środowiska. Prywatne firmy mogą liczyć tylko na przyznawaną raz na trzy lata pomoc publiczną (do 200 tys. euro). – Przedsiębiorcy nie mają szansy, by skorzystać z pieniędzy uzbieranych z opłaty marszałkowskiej. Pójdą one na dotacje dla jednostek budżetowych samorządów. W ten sposób zmierzamy tylnymi drzwiami do monopolu gmin w gospodarce odpadami – uważa Jerzy Ziaja, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Recyklingu.
Zdanie to podzielają inni przedsiębiorcy. Obawiają się, że dodatkowe pieniądze pozwolą gminom dotować ich własne przedsiębiorstwa zbierające śmieci.
Ministerstwo Środowiska chce zmobilizować gminy, by więcej inwestowały w gospodarkę odpadami. Nowelizacja ustawy o odpadach, która trafiła do konsultacji, nakazuje gminom zrzeszanie się w związki liczące ponad 150 tys. mieszkańców. Związki będą musiały wspólnie wprowadzać selektywną zbiórkę oraz budować i prowadzić instalacje odzysku i unieszkodliwiania śmieci. – Nie zgadzamy się na to, by związki musiały prowadzić działalność gospodarczą konkurencyjną wobec firm prywatnych, bo to wprost prowadzi do monopolizacji rynku – zapowiada Michał Dąbrowski z Polskiej Izby Gospodarki Odpadami.
Związki mają jednak ułatwić gminom sięganie po dotacje unijne. Do tej pory samorządy były nierzadko zbyt słabe, by same mogły składać wnioski na duże projekty, i w kraju zrealizowano za unijne pieniądze tylko kilka inwestycji w sortownie i nowoczesne składowiska śmieci.