Jeśli polskie władze nie zdążą przed końcem roku wybrać maszyny, którą chcą latać, stracą szansę, by do nowych odrzutowców przesiąść się już w 2010 r. To zaś będzie oznaczać kompletne „uziemienie” władzy – większość obecnie używanych samolotów trafi wówczas na złom.
Konkurs na dostawcę sześciu rządowych samolotów średniego zasięgu za niemal ćwierć miliarda dolarów miał być ogłoszony na przełomie stycznia i lutego. Tymczasem – jak dowiedziała się „Rz” – MON postanowiło właśnie ponownie przeanalizować i zrewidować ustalone już warunki przetargu. Kilkumiesięczne prace nad nimi zakończyły się ledwie kilka tygodni temu. Decyzja MON może spowodować wielomiesięczne opóźnienie rozstrzygnięcia konkursu.
Jaki jest powód decyzji ministerstwa? Z innych resortów płyną głosy kwestionujące zebrane dotąd dokumenty i ustalenia. Powróciły też sugestie szukania oszczędności i – co się z tym wiąże – obniżenia technicznych wymagań. Chodzi na przykład o skrócenie zasięgu samolotów, czyli dostosowanie do europejskich dystansów. – Jeśli rzeczywiście dojdzie do poważnej rewizji zasadniczych wymagań technicznych, nowe dokumenty będzie musiała zatwierdzić Rada Uzbrojenia (organ doradczy szefa MON – przyp. red.), a to potrwa kilka miesięcy. Od nowa się zajmie kryteriami także komisja przetargowa, konieczne będą zmiany programu offsetowego – mówi Krzysztof Grodzicki, prezes Agencji Mienia Wojskowego, która odpowiada za przygotowanie konkursu.
Ostatnio się bowiem okazało, że także w sprawie obowiązku offsetowego nie ma w rządzie jednomyślności. Zrezygnowanie z kompensat uprościłoby transakcję i obniżyło cenę samolotów. – Resort gospodarki ma już wstępne założenia offsetu – twierdzą jego urzędnicy. – Każda próba zrezygnowania z kompensat z pewnością wywoła sprzeciw zbrojeniówki, bo oznacza utratę potencjalnych zamówień – uważa Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na rzecz Obronności Kraju.
Przetargu na nowe samoloty dla VIP-ów nie udało się doprowadzić do końca kilku kolejnym rządom. Efekt jest taki, że wizytę premiera Donalda Tuska w Moskwie obsługiwał w miniony piątek jedyny sprawny „prezydencki” samolot Tu 154. Drugi rządowy tupolew jest zepsuty i szykuje się do kolejnej modernizacji. Do dyspozycji politycznych VIP -ów pozostają w specjalnym pułku lotniczym na Okęciu dwa ponad 20-letnie przestarzałe jaki 40. Dwa kolejne są remontowane. Nawet najpoważniejszy lifting nie zrobi z nich nowoczesnych maszyn: mają paliwożerne silniki z poprzedniej epoki, niedoskonałą awionikę, brakuje im specjalnych systemów łączności.