Dzięki współdziałaniu z gminami wokół Trójmiasta możemy sprzedawać mieszkania w cenach nawet poniżej 5 tys. zł za mkw. – mówi „Rz” Wojciech Ciurzyński, prezes giełdowego Polnordu. Zaznacza, że do tego potrzebna jest jednak dobra współpraca z samorządami miast i gmin wokół nich. Chodzi o zapewnienie dogodnego dojazdu do centrów (np. dzięki szybkim tramwajom), ale i przygotowanie terenów pod inwestycje. – W ten sposób już myślą gminy wokół Poznania czy Trójmiasta – mówi Ciurzyński.
Szef Polnordu podaje przykład Hiszpanii, gdzie deweloperzy przez lata skupowali tanie grunty orne daleko od centrów miast. Później budowali na nich potężne osiedla z niższymi cenami lokali. – Ale to działa, tylko gdy jest współpraca partnerska między deweloperami a miastami. Gdy samorządy pomagają przy infrastrukturze. W Polsce rzadko to działa. A już najgorszym przykładem jest Warszawa – podkreśla Ciurzyński.
Prezesi spółek zrzeszonych w Polskim Związku Firm Deweloperskich przekonują, że uruchomienie tańszych, dalej położonych lokalizacji jest jedyną szansą na obniżenie cen mieszkań. Jak bowiem podkreślają, pozostałe koszty inwestycji (poza gruntem, stanowiącym zwykle 20 – 30 proc. kosztów) nie są możliwe do obniżenia. Na potwierdzenie swoich słów przedstawili wczoraj przykładowe wyliczenia kosztów inwestycji w kilku lokalizacjach Warszawy i Wrocławia.
Nie wszystkich te argumenty przekonują. – W USA, Wielkiej Brytanii i innych krajach, gdy nie było klientów, spadały ceny materiałów budowlanych i mieszkań. Tak też będzie musiało być w Polsce, bo coraz mniej osób, przy rosnący stopach procentowych, stać na mieszkanie – przekonuje Michał Macierzyński, analityk Bankier.pl. Podkreśla, że polscy deweloperzy wciąż mają wyraźnie wyższe marże niż zachodnie spółki. I tu upatruje głównego pola do obniżek.
Nie ma co liczyć na tańsze nowe mieszkania, kiedy drożeją materiały budowlane i robocizna, a nie spadają ceny gruntów. Koszty budowy rosły i nadal rosną. To trwała tendencja. Efekt zwyżki płac w budownictwie oraz cen materiałów budowlanych, które – wszystko na to wskazuje – nadal będą drożeć, m.in. za sprawą niższych limitów CO2, przez co cementownie mogą ograniczać produkcję. Mimo oczekiwań rynku nadal utrzymują się wysokie ceny wywoławcze gruntów. Można się starać obniżać je w drodze negocjacji, ale deweloperzy nie odnotowują spadków cen gruntów tam, gdzie są warunki do budowania.