W japońskim mieście Osaka spotykają się dziś ministrowie finansów siedmiu największych gospodarek świata oraz Rosji. – Mam nadzieję, że po tym spotkaniu Europejski Bank Centralny zrewiduje swoje poglądy w sprawie podnoszenia stóp procentowych – powiedziała Christine Lagerde, minister finansów Francji. W ten sposób zasugerowała, że politycy mogą wypracować plan, jak zwalczać rosnące ceny ropy, które podnoszą inflację na całym świecie i sprawiają, że władze monetarne są gotowe podnosić koszty kredytów. Ale każdy z krajów ma swoje pomysły.
Najbardziej radykalni są Włosi. Minister Giulio Tremonti twierdzi, że giełdy powinny utrudnić handel kontraktami terminowymi na ropę. Jak? Zwiększając wymagania dotyczące depozytów, jakie musi składać każdy handlujący kontraktami. – Nie mówię, że spekulantów należy wysłać do piekła. Ale że powinno się ograniczyć anormalny poziom spekulacji – mówił Tremonti. Może on liczyć na delikatne wsparcie Francji.
Raczej jednak nie uzyska wsparcia ze strony rządów Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Kanady. Anglosasi twierdzą bowiem, że wzrost cen ropy to efekt funkcjonowania praw rynkowych – coraz większego popytu i zbyt niskiej podaży (produkcji). Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown powiedział w czwartek, że bogate kraje powinny zwiększyć nakłady na alternatywne źródła energii, m.in. poprzez budowę większej liczby elektrowni atomowych. Dodał, że powinno się również rozważyć podniesienie produkcji. W niedzielę 22 czerwca w Arabii Saudyjskiej odbędzie się szczyt z udziałem władz Wielkiej Brytanii i USA i Japonii, na którym kraje te podejmą prawdopodobnie próbę nacisku na kraje arabskie, aby zwiększyły one wydobycie surowca.
Bogate kraje chcą również w Osace przekonywać przedstawicieli Indii i Chin, które w głównej mierze odpowiadają za rosnący popyt i tym samym paliwową drożyznę, aby kraje te przestały subsydiować ceny paliw i tym samym podbijać ich konsumpcję. Te jednak boją się protestów społecznych.
Jednym z tematów rozmów będzie też kurs dolara. Badania przeprowadzone w Banku Rezerwy Federalnej w Dallas pokazują, że za jedną trzecią wzrostu cen ropy w latach 2003 – 2007 odpowiadał słaby dolar. – Ta zależność jest niszcząca dla światowej gospodarki – stwierdził Stephen Jen, analityk Morgan Stanley. Amerykanie coraz częściej mówią o możliwej interwencji. Ale inne kraje mogą być sceptyczne. W obecnej sytuacji bowiem siła walut, np. euro, pozwala przynajmniej częściowo ograniczać inflację.