Na początku roku prawo telekomunikacyjne trafiło na tzw. szybką ścieżkę legislacyjną. Nowelizacji ustawy do tej pory nie udało się przyjąć. Nie trafiła jeszcze nawet do Sejmu. Dla firm telekomunikacyjnych zmiana w prawie jest o tyle istotna, że wprowadza dla nich dodatkowe, kosztowne obciążenia.
Na dodatek obecnie istniejące prawo nie jest zgodne z unijną wykładnią. W lipcu Komisja Europejska skierowała kolejną skargę przeciwko Polsce w sprawie uchybień prawu wspólnotowemu. Tym razem chodziło o uzależnienie prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej od władzy centralnej – czyli od premiera. Nowela miała przywrócić kadencyjność i wprowadzić jasne kryteria odwołania.
Skąd te opóźnienia? Ministerstwo Infrastruktury nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia. Według naszych informacji projekt nowelizacji jest obecnie opracowywany przez Rządowe Centrum Legislacji i być może jeszcze w tym tygodniu trafi na obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów. Ten może skierować go do akceptacji przez rząd, skąd nowela powinna już trafić do Sejmowej Komisji Infrastruktury. Tam czekają ją jeszcze wielomiesięczne debaty.
– Znaczna część tej noweli polega na dostosowaniu polskiego prawa do przepisów europejskich. To po prostu trzeba zrobić. Na operatorów telekomunikacyjnych narzuconych jednak zostanie wiele nowych zobowiązań związanych z obronnością i bezpieczeństwem państwa, co będzie wymagało z naszej strony dodatkowych nakładów. Ale wiemy, że trudno byłoby tego uniknąć – mówi Maciej Rogalski, wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Im później nowela wejdzie w życie, tym później na operatorów spadną nowe obowiązki. Inaczej patrzy na sprawę Urząd Komunikacji Elektronicznej.
– Nowelizacja jest potrzebna od dwóch lat, zarówno z powodu konieczności dostosowania polskiej ustawy do dyrektyw europejskich, jak i poprawienia pozycji konsumentów wobec operatorów – mówi Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.