Wątpliwości mec. Cezarego Wiśniewskiego, wspólnika zarządzającego z kancelarii Linklaters, budzi sama próba stworzenia stoczniowej specustawy. – Obawiałbym się niebezpiecznego precedensu – mówi „Rz” Wiśniewski. – Po stoczniowcach podobnych indywidualnych rozwiązań mogą zażądać pracownicy innych zakładów pracy zagrożonych upadłością. Taka inicjatywa ustawodawcza, która wymagałaby modyfikacji co najmniej kilku aktów prawnych, podważa też pewność i spójność prawa. Rozumiem, że Skarb Państwa chce uniknąć ogłoszenia upadłości (w szczególności upadłości likwidacyjnej) stoczni, by mieć możliwość kontroli całego procesu. W przeciwnym wypadku kontrolę nad nim sprawowałby przede wszystkim syndyk i sąd upadłościowy – dodaje.
Zdaniem Wiśniewskiego problemem może być jednak zapewnienie finansowania stoczniom w okresie przejściowym, nim dojdzie do sprzedaży majątku inwestorom, by przez owe 10 – 12 miesięcy nie utraciły płynności. Dodatkowy kłopot może stanowić umorzenie zobowiązań publicznoprawnych stoczni (wobec urzędu skarbowego, ZUS itp.) w drodze regulacji ustawowej. – Skarb Państwa chce rozwiązać te zagadnienia przez udzielenie stoczniom dodatkowej pomocy publicznej. Zagadką jest, jak podejdzie do tego Komisja Europejska, skoro do tej pory to właśnie dodatkowa pomoc publiczna była głównym przedmiotem sporu z KE, trudno się spodziewać, by propozycja dofinansowania stoczni publicznymi środkami rozwiała jej wątpliwości w tym zakresie – twierdzi Wiśniewski. Dodaje też, że gdyby sprzedaż stoczniowego majątku odbywała się poprzez mechanizmy prawa upadłościowego, wówczas roszczenia do masy upadłościowej w zasadzie nie byłyby traktowane w sposób szczególny wobec innych wierzytelności. A tak może powstać zarzut uprzywilejowania niektórych wierzycieli.
W opinii Ireneusza Stolarskiego, partnera z kancelarii Baker&McKenzie, uchwalenie specustawy - biorąc pod uwagę obowiązujące regulacje prawne i zasady jakimi kieruje się Komisja Europejska weryfikując poprawność udzielanej przedsiębiorcom pomocy restrukturyzacyjnej - musiałoby prowadzić do naruszenia a raczej obejścia zasad ustalonych w wytycznych Komisji Europejskiej w sprawie pomocy ratunkowej i restrukturyzacyjnej. Doszłoby do stworzenia z punktu widzenia Komisji niebezpiecznego precedensu. - Bardzo nieprawdopodobne wydają się w tym kontekście doniesienia, jakoby Komisja Europejska była skłonna do wydania co prawda niekorzystnej decyzji wobec polskich stoczni, ale wykonanie tej decyzji miałoby być odroczone w czasie o rok - co innymi słowy oznaczałoby ciche przyzwolenie Komisji na realizację takiego scenariusza – mówi „Rz” Stolarski. Dodaje też, iż zakładając, że wspominana spec ustawa miałaby rzeczywiście zostać uchwalona, to takie rozwiązanie problemów stoczni będzie prowadziło do pozostawienia dwóch spółek, które co prawda nie posiadają już majątku, ale są beneficjentami znacznej pomocy publicznej nieakceptowanej przez Komisję Europejską, którą z formalnego punktu widzenia będą musiały zwrócić. - Sama sprzedaż majątku obu stoczni w tym wariancie również będzie niezwykle skomplikowanym przedsięwzięciem – mówi Stolarski. - Po pierwsze zarządy obu stoczni będą musiały dokonać tej operacji w porozumieniu z wszystkimi wierzycielami tj. zagwarantować im, że ich sytuacja jako wierzycieli nie ulegnie pogorszeniu - sprzedaż jakiegokolwiek składnika majątku stoczni w sytuacji tzw. pokrzywdzenia wierzycieli pozwoliłaby bowiem każdemu z wierzycieli na podważenie skuteczności takiej sprzedaży.
Reasumując realizacja takiego scenariusza byłoby skomplikowana ale pewnie teoretycznie możliwa, wzbudziłaby natomiast niewątpliwie szereg kontrowersji głównie poza Polską.
Jak pisaliśmy w „Rz”, resort skarbu w środę zadeklarował, że w ciągu trzech tygodni przedstawi Komisji Europejskiej konkretne propozycje zmian w prawie umożliwiające Skarbowi Państwa umorzenie zobowiązań obu stoczni i zbycie w otwartym przetargu zorganizowanej części obydwu przedsiębiorstw. W tym celu pracuje nad specustawą, która wprowadzi za jednym zamachem zmiany do kilku lub nawet kilkunastu aktów prawnych. Skarb chciałby bowiem uniknąć ogłoszenia przez stocznie upadłości lub postawienia ich w stan likwidacji. Nie będzie to możliwe bez redukcji części obciążających je zobowiązań publicznoprawnych, tak by po sprzedaży zbędnego majątku zaspokoić wszystkich wierzycieli – m.in. ZUS, skarbówkę i armatorów. Według ministerstwa można to osiągnąć tylko dzięki kolejnemu zastrzykowi pomocy publicznej, którą – zdaniem przedstawicieli MSP – w minimalnej wysokości jest skłonna zaakceptować Bruksela, pod warunkiem że nie będzie to kolejne podniesienie kapitału zakładów.