Przygotowywana do komercjalizacji Poczta Polska pogarsza swój wynik finansowy netto. Po pierwszym kwartale 2009 r. jest on już o 33 proc. gorszy niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Przewidywana na koniec roku strata może wynieść 260 mln zł, a roczne przychody firmy spadną w tym roku poniżej 7 mld zł.
W tegorocznej Liście 500 „Rzeczpospolitej”, czyli rankingu największych przedsiębiorstw w kraju, Poczta Polska spadła z 26. miejsca zajmowanego w poprzednim zestawieniu na 80. lokatę. Szacunkowa wycena przedsiębiorstwa według obliczeń „Rz” wynosi tylko 1,7 mld zł. – Jeśli Poczta Polska zostałaby wystawiona na sprzedaż, z pewnością znaleźliby się chętni na jej kupno. Ale tylko ze względu na trwający monopol na część usług pocztowych. Nowy inwestor kupiłby de facto cały rynek – mówi Piotr Chudzik, dyrektor zarządzający na Europę Środkową w banku inwestycyjnym Nomura.
Zdaniem dyrekcji Poczty zła sytuacja finansowa to skutek przede wszystkim rosnących kosztów wynagrodzeń, które zostały podniesione w drugiej połowie 2008 r. – W porównaniu z ubiegłym rokiem w pierwszym kwartale 2009 r. zwiększyły się one o 12,3 proc. – zauważa Mirosław Markiewicz, dyrektor finansowy Poczty Polskiej. Podkreśla, że wynagrodzenia stanowią ok. 60 proc. wszystkich kosztów operatora.
Do końca lipca Poczta planuje zwolnić 2 tys. pracowników. Połowa z nich odejdzie definitywnie, druga część dostanie wypowiedzenia zmieniające warunki pracy. Ale jak zapowiada Andrzej Polakowski, dyrektor generalny, to nie koniec zwolnień w tym roku. Jego zdaniem, gdyby nie fakt, że Poczta rezygnuje z pośrednictwa agencji pracy tymczasowej, pracę musiałoby stracić kolejnych nawet 5 tys. pracowników. Polakowski dodał, że obecnie koszty usług zlecanych innym firmom stały się porównywalne z ponoszonymi przez Pocztę – ok. 3 tys. zł za osobę.
Zwolnienia to niejedyny pomysł na ograniczenie wydatków. Dyrekcja Poczty zwróciła się do związków zawodowych z propozycją, aby przesunąć w czasie wypłatę nagród rocznych. – To kwota około 300 mln zł – podkreśla Polakowski.