Kryzys finansowy i wpadka dilerów Societe Generale i Morgana Stanleya nie zmniejszyła apetytu na ryzyko ich kolegów.
W Londynie ujawniono w piątek, że za gwałtownym wzrostem cen ropy do ponad 73 dol. za baryłkę w ostatni wtorek stał londyński diler PVM Oil Futures Steve Perkins. W ciągu godziny poprzedzającej oficjalne otwarcie handlu w Londynie i bez powiadamiania swoich zwierzchników kupił on i sprzedał 16 mln baryłek ropy naftowej, dwukrotnie więcej, niż wynosi obecnie dzienna produkcja Arabii Saudyjskiej. PVM zatrudniająca 160 pracowników każdego dnia obraca 100 mln baryłek.
Perkinsowi udało się wywindować ceny surowca do 73,50 dol. za baryłkę, czyli ropa podrożała o 2,50 dol., w skutek czego stała się najdroższa od ośmiu miesięcy. Potem jednak ceny zaczęły szybko spadać. – Brent przekroczył poziom 73 dol. za baryłkę, kiedy Perkins kupił 9 mln baryłek. Ceny zaczęły spadać, kiedy PMV pospiesznie wycofało się z transakcji – tłumaczył wczoraj Manoj Ladwa, analityk z ETX Capital. Gdyby jednak ceny się utrzymały na tym poziomie przez jeden dzień, kosztowałoby to importerów na całym świecie 175 mln dol.
Szefowie Perkinsa dowiedzieli się o nielegalnych transakcjach prowadzonych przez ich dilera od władz giełdy InterContinental Exchange, na której handluje się ropą, i natychmiast kazali mu pozamykać wszystkie pozycje. Straty wyniosły 10 mln dol. Dopiero jednak w czwartek wieczorem firma powiadomiła o tym incydencie Komisję Nadzoru Finansowego (Financial Services Authority).
Jest to drugi w tym roku przypadek spekulacyjnych transakcji na rynku ropy naftowej, na które dilerzy nie mieli zezwolenia swoich zwierzchników. W maju 2009 r. David Connor Redmond z Morgan Stanley dokonał podobnych transakcji po powrocie z trwającego trzy godziny suto zakrapianego lunchu i potem starał się je ukryć przed szefami i odrobić straty, wykorzystując do tego rachunki prowadzone przez kolegów. Nadzór giełdowy ukarał go wtedy karą w wysokości 105 tys. funtów, ale Morgan Stanley nigdy nie ujawnił swoich strat.