Przyjęte w poniedziałek zasady dzielenia państwowej pomocy ARP przedstawi dziś szefom zbrojeniówki – dowiedziała się „Rz”. Dla wielu przedsiębiorstw pozbawionych w kryzysie zamówień wojskowych pomoc państwa to jedyna szansa na utrzymanie płynności finansowej i podtrzymanie zdolności produkcyjnych. Tyle że dostęp do państwowej kroplówki nie będzie łatwy. Wojciech Dąbrowski, prezes ARP, podkreśla, że wsparcie będzie udzielane na zasadach komercyjnych i wyłącznie na finansowanie konkretnych zamówień i kontraktów zawartych z MON czy MSWiA. Agencja wyegzekwuje też zwrot pożyczek poprzez np. cesję należności z MON.

Firmy muszą mieć czyste konto i wcześniej spełnić zobowiązania (np. podatkowe) wobec państwa, co może być trudne w kryzysie. Na pomoc mogą liczyć przedsiębiorstwa wymienione w rządowej strategii konsolidacji i wspierania rozwoju polskiego przemysłu obronnego zatrudniające przynajmniej 50 pracowników albo firmy, w których co najmniej 25 proc. kapitału kontroluje państwo. Na wsparcie nie będą miały szans przedsiębiorstwa, które unijne normy kwalifikują jako zagrożone i wymagające restrukturyzacji. Chyba że produkują wyłącznie dla armii.

– To dobre rozwiązanie na trudny okres. Tyle że start programu się przeciąga (ma ruszyć w sierpniu i potrwa do końca 2010 r. – red.) i spółki mogą nie zdążyć skorzystać ze wsparcia. Firma musi mieć produkt, który zgodzi się kupić MON, a takim transakcjom towarzyszą długie procedury – mówi Ryszard Kardasz, szef warszawskiego Przemysłowego Centrum Optyki. – Poza tym emisja obligacji i komercyjne kredyty muszą się jeszcze firmie opłacać – dodaje Leszek Pawłowski, prezes stołecznego Radwaru.