Obie firmy są od roku powiązane kapitałowo. Przedstawiciele Komputronika nie ukrywają, że kupując Karen (57-proc. pakiet akcji kosztował ich ok. 50 mln zł), chcieli przejąć atrakcyjne lokalizacje. Zapewniają jednak, że zmiana nazw sklepów ma bardzo pozytywny wpływ na wyniki sprzedaży w poszczególnych placówkach. – Marka Komputronik jest znacznie lepiej rozpoznawana na rynku. Dlatego, w zależności od punktu, obroty rosną od 40 do 100 proc. – twierdzi Jacek Piotrowski, prezes Karenu.
Firma zarządza obecnie 22 sklepami (grupa Komputronik ma ponad 300 placówek). Ich liczba, jak twierdzi prezes, nie będzie się zmieniać. – Przyjęliśmy zasadę, że jeśli zamykamy ze względów ekonomicznych jakiś punkt, uruchamiamy inny. Nie chcemy, żeby pozostali akcjonariusze Karenu (spory pakiet ma m.in. ING TFI – red.) odnosili wrażenie, że Komputronik żeruje na spółce córce i rozwija się jej kosztem, zagarniając najlepsze sklepy – oświadcza.
Poznańska firma, w ramach prowadzonej restrukturyzacji Karenu, przejęła od niego całą logistykę i marketing. Cięcia dotknęły również administracji. Mimo wzrostu obrotów w sklepach, jak przyznaje prezes, tegoroczne wyniki Karenu nie będą zachwycające. – I półrocze zakończyliśmy stratą. III kwartał, sezonowo najsłabszy, również będzie pod kreską. Poprawy oczekujemy dopiero w ostatnim kwartale – twierdzi. Jego zdaniem nie ma jednak żadnych szans, żeby firma wypracowała w tym roku zysk.
Tłumaczy, że rebranding sklepu niesie podobne konsekwencje jak otwarcie nowego punktu. – Placówka potrzebuje roku, dwóch, żeby klienci się z nią oswoili. Dopiero po tym czasie zaczyna zarabiać na siebie – twierdzi Piotrowski. Karenowi nie sprzyjają również spowolnienie gospodarcze i spadek popytu na komputery. – Kryzys zmusił nas do weryfikacji celów finansowych. Mamy jednak nadzieję, że rynek wkrótce odżyje – podsumowuje Piotrowski.