Komisja Europejska zaleciła przeznaczenie na pomoc dla państw najbardziej dotkniętych zmianami klimatu 2 – 15 mld euro rocznie. Według jej obliczeń wszystkie państwa rozwinięte muszą w 2020 r. przeznaczać na fundusz klimatyczny w skali globalnej 22– 50 mld euro.
Pieniądze będą prawdopodobnie pochodziły z opodatkowania emisji gazów cieplarnianych z takich sektorów, jak transport, rolnictwo, leśnictwo. Propozycja ta będzie dyskutowana jeszcze w tym miesiącu na spotkaniu ministrów finansów w Luksemburgu, a ewentualny podatek miałby zostać zaprezentowany przez KE w przyszłym roku. Nowa propozycja ma zbliżyć państwa unijne do porozumienia w sprawie funduszu. Wcześniej KE zamierzała uzależnić obciążenia finansowe od zamożności państw liczonej według PKB na głowę mieszkańca. – Jeśli kwota zostałaby uzgodniona na poziomie globalnym, to wkład Polski wynosiłby w tym przypadku od 148 mln euro do 336,5 mln euro w 2020 r. – oblicza Julia Michalak, ekspert Greenpeace.
Pojawiła się też propozycja, by 10 proc. składki uzależnić od emisji gazów cieplarnianych. Ta wersja była szczególnie krytykowana przez ministra finansów Jana Rostowskiego. Polska z gospodarką opartą na węglu jest w światowej czołówce emitentów CO2. Jak oblicza Greenpeace, przy tej metodzie liczenia składki na fundusz klimatyczny Polska musiałaby łożyć 174 – 396 mln euro.
Pojawiały się pomysły, by pieniądze na walkę ze zmianami klimatu pochodziły z budżetu UE, np. z Funduszu Spójności albo pieniędzy na rolnictwo. Takie rozwiązanie byłoby korzystne m.in. dla Wielkiej Brytanii, ale nie dla Polski.