Francuski państwowy koncern stoczniowy Direction des Constructions Navales Services (DCNS) wymieniany jako inwestor w Stoczni Gdynia jest prawdziwą branżową potęgą. Od kilkudziesięciu lat buduje okręty wojenne dla własnej marynarki i na eksport.
Najnowszy sztandarowy produkt koncernu — lotniskowiec „Charles de Gaulle” to dziś największa w Europie tego typu jednostka o napędzie atomowym. Firma z Charbourga, o rocznych przychodach przekraczających 3 mld euro uczestniczy teraz w projekcie budowy kolejnych lotniskowców (wspólnie z przemysłem brytyjskim), a także m.in. rozwija program budowy europejskich fregat typu FREMM. DCNS, której portfel zamówień jeszcze w 2007 r. sięgał 6 mld euro od lat korzysta z lukratywnych zleceń na remonty i modernizacje okrętów należących nie tylko do francuskiej Marina Nationale ale też zagranicznych klientów.
Prawdziwą żyłą złota okazało się uruchomienie przez DCNS produkcji najnowszych, średnich okrętów podwodnych o klasycznym napędzie Scorpene. Ta udana konstrukcja sprzedaje się doskonale. Pierwsze jednostki których wartość osiąga 800 — 900 mln dolarów, w zależności od wyposażenia, kupiły już Malezja i Chile. Własne programy budowy okrętów zakontraktowały z DCNS i współpracującą z Francuzami hiszpańską stocznią Navantia w Cartagenie, także Indie i Brazylia.
Od kilku już lat przedstawiciele DCNS badali możliwości wykorzystywania ogromnych doków stoczni Gdynia do budowy kadłubów nowych lotniskowców. Plany jednak nie zmaterializowały się. DCNS wymieniana była też w zeszłym roku jako najpoważniejszy europejski inwestor zainteresowany udziałami w pogrążającej się w zapaści gdyńskiej Stoczni Marynarki Wojennej. Już wówczas zapowiedziom rozwijania kooperacyjnej współpracy towarzyszyły spekulacje iż może mieć to związek z zapowiedziami MON o konieczności pozyskania w najbliższych latach nowoczesnego okrętu podwodnego.
Opróxcz Francuzów w elitarnym klubie producentów okrętów podwodnych o klasycznym napędzie liczą się w Europie jeszcze e Rosjanie i Niemcy. Stocznia Howaldtswerke Deutsche Werft w Kilonii, oferuje swój najnowszy produkt, średni okręt projektu 214. To jeden z najlepszych okrętów w swej kategorii na świecie, klasą bardzo zbliżony do scorpene. Jego cena sięga jednak 2 mld zł. Potrzebę kupienia średniego okrętu przewidywał obowiązujący do kryzysu rządowy plan modernizacji armii. — Czy taki zamiar znalazł się również w zmienionych pod wpływem tegorocznych cięć strategicznych planach modernizacji sił zbrojnych — nie chce potwierdzić rzecznik MON Robert Rochowicz. Na razie to tajny dokument, minister zatwierdzi go w najbliższych dniach — mówi Rochowicz.