Wiele nie wyjaśniono, za to minister skarbu dostał w prezencie od opozycji mały żółty budzik. – Żeby MSP mogło dalej prowadzić internetowe przetargi. Bo manipulując przy przetargach, nawet psuliście zegar w Internecie, żeby ten jakiś tam inwestor mógł wygrać – mówił poseł PiS Marek Suski.
Posłowie opozycji (PiS i Lewica) chcieli wiedzieć m.in., czemu resort skarbu zdecydował się sprzedać aktywa obu stoczni w internetowym przetargu, jaką rolę w całej operacji odegrał libański handlarz bronią Abdul Rahman el Assir, jaki związek miała sprzedaż majątku stoczni ze spłatą długów Bumaru, a także, czy wadium wpłacone przez niedoszłego inwestora – zarejestrowaną na Antylach Holenderskich spółkę Stichting Particulier Fonds Greenrights – trafi jako pomoc dla zwalnianych z pracy stoczniowców.
Aleksander Grad tłumaczył, że el Assir brał udział w niektórych spotkaniach resortu skarbu i Agencji Rozwoju Przemysłu „z ramienia inwestorów z Bliskiego Wschodu”. Mówił, że Bumar, który miał ok. 60 mln zł zaległych zobowiązań wobec bliskowschodnich partnerów, wynegocjował ugodę na 13 mln dol., ale resort skarbu nie zatwierdził jej w momencie sprzedaży majątku stoczni, bo „ zostałoby to wykorzystane przez opozycję”. – Nie należy łączyć sprzedaży stoczni z ugodą Bumaru – mówił Grad.
Zapewnił też, że na kontach bankowych stoczni wciąż jest wpłacone przez katarski fundusz wadium w wysokości ponad 36 mln zł. Na przełomie listopada i grudnia niedoszłą sprzedażą stoczni ma się zająć znów Sejmowa Komisja Skarbu.