Jego zdaniem z biegiem czasu rynek zaplecza górniczego będzie ulegał konsolidacji, jednak za wcześnie przesądzać kto i z kim się połączy (kiedyś mówiono o ewentualnej fuzji kopeksu i Famuru, ale teraz raczej obie strony są od tego dalekie).

– Szacujemy, że w trakcie najbliższych dziesięciu-piętnastu lat węgiel pozostanie w Polsce podstawowym paliwem. Nie ma zatem zagrożenia dla wydobycia węgla kamiennego w tym czasie. Dlatego też nasze wejście w przemysł okołogórniczy wydaje się ze wszech miar uzasadnione - powiedział Podsiadło tłumacząc dlaczego eksporter węgla postanowił kupić producenta maszyn górniczych.

– Zakładamy, że w ciągu najbliższych lat będzie stabilny popyt na maszyny i urządzenia górnicze. Zresztą nie wszyscy wiedzą o tym, że znana jest nam branża okołogórnicza. Choćby z tego względu, że prowadzimy sprzedaż leasingową maszyn górniczych, często uczestniczymy w przetargach - tłumaczył prezes Węglokoksu. – A eksport węgla będzie coraz mniejszy. Jeszcze dziesięć lat temu Węglokoks eksportował 20 mln ton węgla. Natomiast w 2009 roku ten eksport wyniósł 6 mln 700 tys. ton. A zatem trzeba było się zastanowić, czym firma może się zajmować w przyszłości.

Pytany jakie jeszcze aktywa mogłyby zasilić grupę Węglokoksu powiedział, że zarówno Huta Łabędy (włączona właśnie do Kompanii Węglowej w ramach jej zaległego dokapitalizowania), jak i Zakład Maszyn Górniczych Glinik mieszczą się w zakresie zainteresowań Węglokoksu.