Wygląda to tak: Kubańczyk otrzymuje SMS-a: „Blondynka z długimi włosami, niebieskie dżinsy, czarny T-shirt, srebrne obcasy, najbliższy lot z Miami”.
Gdy z budynku międzynarodowego lotniska im. José Marti w Hawanie wyjdzie ta kobieta pchając wózek z pękatymi torbami, rzuca się na nią z powitaniem mężczyzna, który nigdy nie widział jej na oczy. – Ściskają się, jakby znali się całe życie. A kiedy dotrą do parkingu, kobieta przekazuje mu bagaż i mówi „adios” - wyjaśnia mieszkanka Miami, Yanet.
Tak wygląda przybierająca na sile metoda dostarczania przez posłańców odzieży, żywności, artykułów powszechnego użytku, elektrycznych, AGD i milionów dolarów mieszkańcom komunistycznej Kuby. „Mrówki” kursują regularnie między Stanami i wyspą, dostarczają zupełnie obcym ludziom towary za opłatą albo za fundowany bilet lotniczy.
- System funkcjonuje wspaniale — stwierdza Yanet, która sama wykonała dwa takie kursy do Hawany w ciągu niecałego miesiąca — Trzeba jednak na miejscu odegrać pewien show, bo nigdy nie wiadomo, kto człowieka obserwuje - dodaje.
Ten nieformalny handel świadczy o złagodzeniu niedawno embarga handlowego wobec Kuby, obowiązującego od 48 lat. Waszyngton ogłosił je w 1962 r., aby zmusić rząd kubański do rezygnacji z komunizmu.