[b][link=http://www.rp.pl/temat/541530.html]Rzeczpospolita podczas Salonu Motoryzacyjnego w Paryżu[/link][/b]
Małe i możliwie najbardziej przyjazne środowisku auta, najchętniej z emisją na poziomie zero. To oferta dla Europy. Prawdziwy rozwój światowej motoryzacji będzie jednak możliwy dzięki rynkowi chińskiemu. Bo tam motoryzacja naprawdę zarabia pieniądze.
Dla koncernów samochodowych przyszła prawdziwa godzina prawdy. Dwa lata temu w Paryżu, kiedy kryzys dopiero się zaczynał wiadomo było, że rządy większości krajów wesprą sprzedaż aut dopłatami do złomowania aut.
Tych pieniędzy już nie ma, więc do kupna trzeba zachęcać raczej nowatorskimi rozwiązaniami, niż obietnicami niższych cen. Ale nie jest tak źle, jak prezesi największych marek sądzili jeszcze podczas marcowego salonu w Genewie. Wtedy Renault zapowiadał w tym roku spadek sprzedaży w Europie o 7-9 procent. Teraz prezes Renaulta/Nissana, Carlos Ghosn uważa, że będzie to 7 procent. Zgadzają się z nim analitycy. — Wydawało się,że po programach złomowania w Europie będziemy świadkami zapaści,tymczasem nie jest tak źle - mówi Michael Tyndall z Nomury. Tyle, że jego zdaniem europejscy konsumenci jeszcze wcale nie są gotowi na duże zakupy.
[srodtytul]W przeciwieństwie do Europy chiński rynek kwitnie[/srodtytul]