Jeszcze kilkanaście lat temu wydawało się, że w zwyczajach zakupowych Polaków może się zmienić wiele, ale sentyment do kupowania chleba pozostanie. To murowany element diety każdego gospodarstwa domowego i jedynie osoby uczulone na gluten unikały tego rodzaju produktów. To już przeszłość.

Polacy z rodzimego chleba zawsze byli dumni, jednak coraz częściej to, co widzimy na sklepowych półkach, w niczym nie przypomina pachnących bochenków ze wspomnień z dzieciństwa. Bułki wydają się zrobione głównie z powietrza, bo smaku za wiele w nich nie ma. Zwłaszcza wielkie sklepy zaczęły piec chleb na miejscu – jeszcze ciepły jest w miarę zjadliwy, po wystygnięciu raczej nie.

Swoje dołożyli też dietetycy, podkreślając, że pieczywo, zwłaszcza białe, pszenne, do zdrowych nie należy, a do kalorycznych i owszem. Dzisiaj sklepowe półki uginają się od zamienników chleba, jak pieczywo chrupkie czy wiele innych odpowiedników – także smacznych, mniej kalorycznych, a można je przechowywać jeszcze dłużej. Swoje robią zwyczaje obserwowane choćby w telewizji, dlatego w wielu domach na śniadanie zamiast kanapek je się jak w amerykańskim domu płatki, choć poza kaloriami, głównie z cukru, mają niewiele do zaoferowania.

Prawdziwy chleb na zakwasie, bez sztucznych dodatków stał się rarytasem, także odpowiednio drogim i zwłaszcza w miastach coraz trudniej dostępnym. A w handlu cena to priorytet, dlatego w miarę znikania niewielkich sklepów prawdziwego chleba będzie coraz mniej. Nie ma się więc co dziwić, że coraz więcej osób piecze go samemu w domu. Na to, co jest w sklepie, nie można liczyć.